Arkona – pirackie gniazdo
Wyspa Rugia to jedno z ciekawszych miejsc w historii Słowiańszczyzny. W 1130 roku Ranowie (Rugiowie) bez walki uznali zwierzchność Bolesława Krzywoustego. Jednak na tą wyspę nieustannie ostrzył sobie zęby król duński Waldemar I. Od 1160 roku Rugia stała się lennem Danii, a dzięki królewskiej hojności w duńskiej flocie służyło wielu Ranów.
Jednak była to dość specyficzna zależność. Ranowie w większości pozostawali poganami, zaś do pogańskiego chramu Światowita (albo Świętowita, choć poprawniejsze jest to pierwsze –Svątevit)w Arkonie (największego wówczas takiego ośrodka kultu) od dawna „pielgrzymowało” wielu pogan, nawet chrześcijan zrażonych nową religią. O Arkonie opowiadano legendy, oczywiście najważniejsza z nich mówiła o bajecznych skarbach, jakie zostały w chramie przez wieki zgromadzone.
![null]()
Działalność piratów słowiańskich od lat dawała się we znaki zwłaszcza Duńczykom. Historycy do dziś twierdzą, że w jej wyniku co najmniej 1/3 kraju została wyludniona, jednak jest to przesada. Dania od lat była wstrząsana krwawymi wojnami domowymi, które miały na owo wyludnienie większy wpływ niż słowiańskie piractwo.
Jakkolwiek opowieści o liczbie ofiar słowiańskich piratów były przesadzone, to jednak faktem jest, że na morzach zdecydowanie dominował wtedy żywioł słowiański. Prawda jest także to, że najbardziej obawiano się Ranów – już sam widok czarnych okrętów z czarnymi żaglami (ich znak rozpoznawczy) wywoływał panikę. Słowiańskie okręty były mniejsze od używanych przez Skandynawów, a zamiast smoczego łba miały na dziobie końską czaszkę. Tego typu jednostki były zwrotniejsze i szybsze (długości najwyżej 13-14 m, według znalezisk archeologicznych na Rugii), a o szale bojowym Ranów (możliwe, że wywoływanym poprzez narkotyki) opowiadano straszliwe historie.
Ale nie tylko piractwem zajmowali się Ranowie. Korzystając z problemów, jakie w gospodarkach wywołały najazdy Wikingów, Ranowie w zasadzie zmonopolizowali handel solonym śledziem, a ich okręty wpływały nawet do portów w Hiszpanii.
Nieustanne wojny toczone na Połabiu, agresja ze strony książąt saskich, stworzyły okazję, by ten ośrodek (który nominalnie należał do Danii, jednak zachowywał dużą niezależność), ostatecznie zlikwidować. Król Waldemar doskonale wiedział, że po zniszczeniu Arkony przeciągnięcie Ranów całkowicie na jego stronę stanie się faktem. To może brzmieć dziwnie, ale duński władca nie zamierzał niszczyć i mordować, tylko przejąć nie tyle wyspę we władanie co ich mieszkańców.
Kampania wojenna w 1168 roku była politycznie i militarnie prawdziwym majstersztykiem. Król Waldemar nie był sam, przyłączyli się do niego książęta pomorscy Bogusław i Kazimierz. Król także zdołał namówić do współpracy w tej krucjacie Henryka Lwa. Henryk nie wziął w niej udziału osobiście, desygnując do tego część swoich wojsk wraz z oddziałami księcia obodrzyckiego Przybysława … Saski władca po prostu nie ufał duńskiemu i skierowanie do walki ze Słowianami głównie Słowian miało wyprawę sabotować i skazać na klęskę.
Jednak Waldemarowi było to absolutnie na rękę. Król chciał jedynie spowodować, że pozorowane manewry na lądzie odciągną dużą część floty rańskiej i umożliwią Duńczykom wylądowanie na wyspie. I tak też się stało, wojska Przybysława pozostały na lądzie (nikt ich nie zamierzał przerzucić na wyspę) zaś skromne siły Ranów (część pilnowała, by nie doszło do przeprawy w pobliżu Strzałowa, a większość w ogóle nie wzięła udziału w tej rozgrywce) zostały pokonane w morderczej bitwie z flotą duńską pod dowództwem biskupa Absaloma. Mimo ogromnej dysproporcji sił, Ranowie zadali duże straty Duńczykom, choć stracili tam (sami podpalili?) większość swoich okrętów.
Jednak Arkona nie była łatwym kąskiem, gdyż gród został wzmocniony i zaopatrzony w zapasy (wcześniej wybudowano też zbiornik na wodę). Co prawda to nie była żadna potężna twierdza, tylko konstrukcja ziemno-drewniana, jednak wyposażona w doskonałe machiny wojenne. To pod ich ostrzałem załamały się pierwsze szturmy (Król Waldemar wysłał Pomorzan, mając nadzieję, że Ranowie nie będą z nimi walczyć).
Nie wiadomo jak długo trwało oblężenie, mogło nawet długie miesiące. Z dość niejasnych przekazów wynika, że król Waldemar (czy też biskup Absalom, gdyż on był faktycznym dowódcą wojskowym), dwukrotnie posyłał swoją flotę po drewno na budowę nowych machin oblężniczych, które były szybko niszczone przez obrońców. Gdyby nie przypadek, to najprawdopodobniej Duńczycy i Pomorzanie połamaliby sobie zęby na pogańskiej twierdzy.
Bowiem Arkona padła nie w wyniku oblężenia, tylko od ognia, albo podłożonego przez jakiegoś zdrajcę, albo (najprawdopodobniej) w wyniku nieumyślnego zaprószenia. W tego typu budowlach składowano duże ilości torfu na opał i było to ich prawdziwą piętą achillesową, bowiem ogień jest tam w zasadzie nie do ugaszenia, choć sam pożar może trwać nawet wiele tygodni.
Trzeba podkreślić – nie była to inwazja, czy też choćby podbój wyspy przez Duńczyków. Wyprawa z 1168 roku za cel miała Arkonę i tylko Arkonę. Jak już pisałem, wielu Ranów służących w duńskiej flocie było z tego zadowolonych i nie chciało kolejnej wojny. Waldemar zresztą (podobno) wysłał całe oddziały Ranów na wyspę, zupełnie nie bojąc się, że jego dotychczasowi najemnicy zwrócą się przeciwko niemu. Należy też dodać, że kapłani arkońscy od dłuższego czasu znajdowali się w sporze z „władzą świecką”, czyli lokalnymi możnowładcami. Po prostu pogańska religia coraz bardziej upodabniała się do chrześcijaństwa – Światowit nie tylko stał się ich bogiem najwyższym, ale też jedynym, sami zaś kapłani żądali coraz więcej władzy.
Tak jak słowiańskie wilki (Wieleci – viltzy) nie chciały już walczyć o schrystianizowany kraj, tak jak Obodrzyce zostały obdarowane własnym, ze słowiańską dynastią rządzącą Przybysława (która długo się germanizowała), tak ostatecznie Ranom po prostu nie opłacało się dalej walczyć. Utworzono Księstwo Rugijskie, które objęło także tereny na stałym lądzie (większe niż kiedykolwiek!), a za władcę uznano Tesława, pierwszego z dynastii rugijskiej.
Wyspy nie obejmowała (przez dłuższy czas) kolonizacja niemiecka i pozostawała ona słowiańska. Co pewien czas przybywały tam i zamieszkiwały grupy ludzi (słowiańscy uciekinierzy?) którzy standardowo zajmowali się piractwem. Takie echo pirackiej przeszłości:)
Piractwo wśród Słowian rozwinęło się tak gwałtownie w wyniku nieustannych najazdów duńskich i niemieckich możnowładców na tereny słowiańskie. Mówiąc prościej – robili to by przetrwać. „Cóż nam więc pozostaje, jak opuścić ziemię i na morzu wśród odmętów szukać schronienia. I czyż naszą będzie winą, jeśli wypędzeni z ojczyzny zaniepokoimy morze i brać będziemy łupy od Danów i kupców, co po morzu żeglują” – znowu cytat z Helmolda (włożony w usta księcia Przybysława), który najlepiej oddaje ówczesną sytuację.
Mylą się jednakże ci, co piractwo uważają za proceder kończący się wymordowaniem i zatopieniem atakowanego statku. Zazwyczaj piraci starali się unikać zabijania, a opanowane okręty oddawali za ich niewielką wartość. Jedynie w przypadku gwałtownego oporu dochodziło do brutalnej walki (zwykle znacznie brutalniejszej niż na lądzie).
Piractwem zajmowali się w zasadzie w wszyscy. Oczywiście wyższą formą tego fachu jest korsarstwo, czyli wyprawy pod kierownictwem władców (często legalizowane na arenie międzynarodowej). Ale różniły się one tym od pospolitego piractwa, że były bardziej okrutne i krwawe, nastawione głównie na zniszczenie. Król Waldemar i biskup Absalom wkrótce rozpoczną serię najazdów na Wolin, inny ośrodek słowiańskiego piractwa (ale też centrum handlowe), doprowadzając do jego upadku i dominacji Danii w tym regionie.
Wskutek zniszczenia Arkony i późniejszego upadku znaczenia tej wyspy (ale z powodów już innych) wielu mieszkańców Rugii przeniosło się do Danii, tworząc tam swoiste enklawy ludności słowiańskiej. Żeby było zabawnie, król z biskupem musiał kiedyś zorganizować wyprawę w granicach własnego państwa (!), której celem było poskromienie słowiańskich piratów łupiących … wybrzeże Danii.
P.S.
Świętowit arkoński mógł być odpowiednikiem Peruna – panem wojny, niebios, płodności i urodzaju. Jego atrybutami był róg napełniany miodem i miecz, zaś świętym zwierzęciem biały koń.
Zniszczenie świątyni arkońskiej było prawdziwą katastrofą dla kultury. Budowla zachwycała wspaniałością (nawet Saxo Gramatyka:), znajdowały się tam płaskorzeźby i tajemnicze teksty. Kapłani arkońscy mieli przechowywać świadectwa dawnych języków, run skandynawskich, słowiańskich, nawet zapisków w antycznej łacinie (podobno utrzymywali oni kontakt z innymi religiami). Choć to oczywiście mogą być jedynie legendy. Jednak faktem jest, że chrześcijański (oficjalnie) władca Danii Swen III przysyłał dary dla Światowita, a Arkona cieszyła się wielką sławą.
Pomorscy książęta, zaangażowani w zdobycie i zniszczenie Arkony, uczestniczyli w podziale łupów (owego mitycznego skarbu). W następnych latach datuje się gwałtowny rozwój infrastruktury Pomorza, który byłby bardzo trudny bez zastrzyku finansowego.
Oblężenie Arkony ciekawie opisuje Michałek w „Słowianie zachodni”.
Autor: http://ryuuk.salon24.pl/
SŁOWIAŃSCY PIRACI NA BAŁTYKU
- Morze odstrasza po dziś dzień. Trzeba mieć inną świadomość i … odwagę. Inne wyobrażenie ryzyka, by zostać korsarzem – stwierdza prof. Władysław Filipowiak z Pracowni Archeologicznej Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk w Wolinie.
Joanna Orłowska-Stanisławska: – Wikingów często utożsamia się z korsarzami, zapominając o innych barwnych aspektach ich życia i działalności. Tymczasem okazuje się, że Słowianie wcale nie ustępowali awanturniczym Skandynawom i również wyprawiali się na morskie rozboje.
Prof. Władysław Filipowiak: – „Chąśnicy” oraz Vindafrelsi, czyli słowiańscy junacy – tak określano słowiańskich korsarzy. Przypuszczam, że korsarstwo uprawiali na własną rękę i pod egidą władcy. Proceder ten pociągał zarówno najbiedniejszych, jak i możnych. Mamy na to sporo przekazów pisanych. Jeden z najstarszych „Háakonadrápa” pochodzący z połowy X w. informuje, że słowiańscy korsarze grasują w cieśninach duńskich i żyją w Skanii, czyli dzisiejszej południowej Szwecji. Dawniej wśród badaczy panowało przekonanie, że Słowianie nie dotarli w te rejony. Stąd komentarze do takich źródeł były negatywne, że to prawie niemożliwe. Ostatnie badania wykazują jednak, że nasi przodkowie mieszkali na północy Europy. Nie stworzyli tam jednak zwartego osadnictwa, lecz mieszkali wśród rdzennej miejscowej ludności.
– Drakary i knorry – wikińskie łodzie inspirują współczesnych odtwórców historii. Zdobione głowami smoków repliki przypływają na historyczne imprezy. Słowiańskie modele są mniej popularne, choć także znajdują swych naśladowców. Jakie były łodzie naszych przodków?
-Inne od skandynawskich: mniejsze, bardziej płaskodenne, żaglowo – wiosłowe i bardziej zwrotne. Żegluga słowiańska ma krótszą od skandynawskiej tradycję. Komunikacja ludów Północy z kontynentem mogła odbywać się tylko przez wodę. Wiązało się to z wyobrażeniem Skandynawii jako wyspy. Odbiciem takiego poglądu są dawne mapy. Zatem kultura ludu Północy związana była z morzem, w przeciwieństwie do słowiańskiej – rzecznej. Nasi przodkowie po przybyciu nad Bałtyk, zaczęli budować statki, wzorowane częściowo na skandynawskich. Technikę budowy dostosowywali do lokalnych warunków, o czym oprócz kołkowania świadczy choćby rodzaj stosowanych uszczelek. Skandynawowie, aby zapobiec przeciekaniu łodzi, upychali włosie pomiędzy deski poszycia burt. Słowianie tymczasem do tego samego celu stosowali mech. Zachował się on zresztą wraz z drewnem w licznych znaleziskach wraków łodzi. Mech jest odporny na gnicie. Pęcznieje po nasiąknięciu wodą, dzięki czemu nie przepuszcza wody. Włosie również uszczelnia, mimo że nie nasiąka wodą. Z tego względu jest lepsze na niskie temperatury.
Dzięki tradycji żeglugi rzecznej Słowianie w wielu sytuacjach zyskiwali, bo mogli pływać nie tylko po morzu, lecz także po zatokach i rzekach. W przeciwieństwie do wikingów nie bali się płycizn. Wykorzystywali tę umiejętność podczas zażartych walk. Gdy szala zwycięstwa przechylała się na stronę Duńczyków, Słowianie uciekali na płytką wodę. W konsekwencji zwykle wszyscy opuszczali pokład i walczyli na pieszo, do końca.
Opowieść znana ze źródeł historycznych głosi, że jeden z władców duńskich planował wyprawę na Rugię. Mieszkańcy wyspy wysłali posłów, bo chcieli się dogadać. Duńczycy jednak nie uznali nietykalności poselskiej. Wysłańców wsadzili do lochu, a statek przejęli i wypłynęli nim przeciwko Ranom. Chodziło nie tylko o zmylenie przeciwnika, ale jednocześnie o cenne właściwości statku.
– Łacińskie, staroislandzkie i skandynawskie źródła pisane oraz wykopaliska archeologiczne pozwalają odtwarzać historię słowiańskich korsarzy. Kiedy przypada ich największa aktywność na Bałtyku?
– Na X – XII w. Wówczas rozwija się szkutnictwo i żegluga. Powstają wielkie ośrodki handlowo – morskie. Setki statków przewożą tysiące ton towaru, krążąc pomiędzy ujściem Odry, Bornholmem, południową Skandynawią, Rugią a Danią. Żegluga pomiędzy tymi ośrodkami jest regularna i na wielką skalę. Co było wcześniej? – nie wiemy z powodu braku źródeł.
– Jakie miasta słowiańscy korsarze obrali na swoje siedziby?
– Z ważniejszych należy wymienić: Szczecin, Gützgow, z którego pochodził książę – korsarz Misław i wyspę Hidensee, leżącą u zachodnich wybrzeży Rugii, zwaną po słowiańsku Chyciną oraz dawny Wolin. Chociaż Wolin jako miasto uprawiające politykę wystrzegało się zapewne piractwa. Rządzący stawiali raczej na organizowanie wypraw odwetowych pod wspólną banderą. Brała w nich udział zarówno rodowita słowiańska ludność, jak i wikingowie. Na wyprawę wypływał każdy, kto miał ochotę i chciał się dorobić. Przynależność etniczna nie miała znaczenia, jak w Legii Cudzoziemskiej.
– Polityka mieszała się z chęcią zysku. Czy to jedyne motywacje , którymi kierowali się nasi przodkowie ?
– Słowianie zmuszeni byli do uprawiania korsarstwa w pewnych okolicznościach- mówi jeden z ciekawych przekazów. Otóż słowiańskie ziemie zamieszkiwane przez plemiona Wagrów i Obodrytów stały się w IX i X w. celem intensywnych podbojów Sasów. Ekspansja wiązała się z misją chrystianizacyjną. Najeźdźcy nakładali na słowiańskich mieszkańców ogromne daniny. Nasi przodkowie musieli płacić nie tylko księciu, ale i kościołowi. To prowadziło, rzecz jasna, do zubożenia ludu. Znana jest mowa księcia Wagrów Przybysława, w której zarzuca Sasom, że ściągają z nich podatki, zabierają ziemie i żądają na kościół. „Nie mamy z czego żyć, więc musimy wyruszyć na rozbój na morze” – żali się władca.
Próba zaspokojenia wymagań najeźdźcy nie była jedynym powodem rozwoju korsarstwa. Rozbój na morzu zawsze się opłacał, mimo że wiązał się z dużym ryzykiem osobistym i obłożony był karami. Morze odstrasza po dziś dzień. Tylko ludzie wychowani nad wodą z pokolenia na pokolenie mają inne nastawienie. Rolnika nikt nie namówi, żeby wsiadł na okręt wojenny. Trzeba mieć inną świadomość i odwagę. Inne wyobrażenie ryzyka. Na lądzie jest ono zawsze mniejsze. Najokrutniejsze wojny są przecież na wodzie.
- Wielu współczesnych re-enactors przybiera imiona wikińskich awanturników, znanych z historii i literatury. Czy przetrwały imiona jakichś sławnych Słowian – piratów?
– Mamy przykład godny pomnika! Źródła opisują wyczyny niejakiego szczecinianina Wyszaka. Wyszak znany był z tego, że najeżdżał Danię i łupił jej mieszkańców. W końcu jednak popadł w niewolę. Duńczycy nie zdążyli jednak wykonać wyroku, bo korsarz zbiegł do Szczecina, przez Bałtyk na … małej łódeczce. Zawiesił ją później jako votum nad bramami miasta, z czego wynika, że musiał mieć nieprzeciętną pozycję społeczną i cieszyć się uznaniem za swoje czyny wśród rodaków. Przypuszczam, że Wyszak mógł przepłynąć Bałtyk … dłubanką. Jak na owe czasy był to wyczyn olimpijski!
– Dłubanka nadaje się tylko do śródlądowej żeglugi…
– Archeolodzy znajdują dłubanki – w tym skandynawskie – na Pomorzu. A więc przypuszczalnie dawni mieszkańcy mogli wyprawiać się na tych łódeczkach także na morze, ale chyba tylko w wyjątkowych sytuacjach.
– Znana jest modlitwa wczesnośredniowieczna, gdzie prosi się Boga, by strzegł nie tylko przed ogniem, zarazą ale i …wikingami. Czy Słowianie budzili podobny strach wśród mieszkańców basenu Morza Bałtyckiego?
– I owszem. Słowianie budzili grozę w mieszkańcach południowej Skandynawii oraz wysp duńskich. W roku 1136 doszło do wyprawy podjętej przez księcia Racibora Pomorskiego na norweskie miasto Konungahella (leżące niegdyś koło obecnego Göteborga). Nie był to wyłącznie najazd korsarski, ale wyprawa państwowa. Zachował się opis zdobywania miasta Północy. Aby dotrzeć do celu duża flota musiała podjąć ryzyko płynięcia rzeką, w głąb lądu. Udało jej się uniknąć zasadzki. Kronikarz pisze, że najeźdźcy dobili do pomostów, gdzie zniszczyli statki kupców handlujących ze wschodem. To nie wystarczyło, by miasto otwarło swoje bramy. Wrogie załogi zaczęły obrzucać się inwektywami, gdy reszta słowiańskiej armii słuchała głośnych rozkazów swego wodza. Tymczasem jeden z obrońców umiał po słowiańsku i tłumaczył współbratymcom, co zamierzają wrogowie. Tłumacz padł trafiony słowiańską strzałą, gdy najeźdźcy zorientowali się, że ich mowa nie stanowi językowej bariery. W końcu, po wielu staraniach Słowianom udało się wedrzeć do miasta. Zaczęli palić. Wpadli do chrześcijańskiego kościoła murowanego. Zabrali liturgiczne naczynia, kosztowne przedmioty i …księdza, Budowlę podpalili. W drodze powrotnej pozbyli się kapłana, wysadzając go na jakimś lądzie, nie oddawszy mu jednak zrabowanych skarbów.
Korsarstwo uprawiali też Słowianie, którzy w wyniku najazdów osiedlili się na wyspach duńskich. Interesująca historia wiąże się z biskupem Lundu Absalonem, który wraz z duńskim królem musiał w XII w. zorganizować wyprawę w granicach …własnego państwa. Celem było poskromienie słowiańskich korsarzy zamieszkałych w Danii, którzy łupili wybrzeża innych duńskich wysp. Wynika z tego, że proceder tak się rozplenił, że najwyżsi dostojnicy w państwie zmuszeni byli zbrojną ręką zaprowadzić porządek!
-Korsarze nękali kupców, żeglarzy i mieszkańców bogatych ośrodków.
Czy miasto miało szansę odparcia zbrojnego ataku?
– Znakiem czasu była lokalizacja ośrodków miejskich i osadnictwa – nie bezpośrednio przy brzegu Bałtyku, ale w oddaleniu od morza. Właśnie ze strachu przed napadami i wyprawami obcych flot. Przy dobrze działającej sygnalizacji ostrzegawczej miasto mogło przygotować się do obrony.
-Strażnicy palili ogniska, dymem sygnalizując zbliżające się niebezpieczeństwo. Czy taka metoda była skuteczna?
– Sprawdzaliśmy jej skuteczność podczas wykopalisk. Dr Eugeniusz Cnotliwy był na grodzisku w Połchowie, położonym około 25 km od Wolina, a ja na Srebrnym Wzgórzu, w mieście. Tylko on i ja widzieliśmy, kiedy zapalą się ognie. Studenci natomiast rozlokowani wzdłuż Dziwny, w miejscach dawnych grodów musieli wyczekiwać znaku pierwszego ogniska, czyli pojawienia się obcej floty. I….po 4 minutach od pojawienia się dymu w Połchowie, wiedziałem już, że zbliżają się obcy….
– Korsarze budzili nie tylko strach, ale i nienawiść. Czy pirat, który dostał się w ręce sprawiedliwości mógł liczyć na łaskę?
– Szkielet mężczyzny około 30-letniego, bardzo rosłego jak na tamte czasy i …bez głowy – to wymowny przykład „wykopany” na Wzgórzu Wisielców w Wolinie przeze mnie i dr E. Cnotliwego. Zmarły ręce miał skrzyżowane, co świadczy, że został związany. Pomiędzy nogami szkieletu zachowały się ślady po drewnianym palu.
Przed wiekami ciało tego człowieka złożono w ziemi na najwyższym punkcie Wzgórza. Natomiast jego głowę ścięto i wsadzono na pal, żeby wpływający na Dziwnę żeglarze wiedzieli, jak karze się piratów. To było memento mori, ostrzeżenie dla wszystkich korsarzy. Przyznać trzeba, że tak okrutnymi metodami wcale nie wypleniono piractwa. Przeciwnie – głowę warto było nadal ryzykować, tu chodziło zawsze o szybkie i duże korzyści.
Problem ten istniał przez wieki. Próbowano go rozwiązać, co było w interesie miast i panujących. Przeszkodą były złe zwyczaje utrzymujące się jeszcze przez wieki. Według litery prawa brzegowego łupy z rozbitego statku wyrzucone na ląd, ludność zbierała, z czego część mogła wziąć, a resztę oddać panującemu. W praktyce wyglądało to inaczej. Ludzie byli bezduszni i mordowali na brzegu ocalałego z katastrofy żeglarza, by móc zrabować ładunek. Dzielili łup między siebie, nie powiadamiając księcia o zdarzeniu. Tak samo obchodzili się z korsarzem jak i uczciwym żeglarzem. Okrutny zwyczaj ukrócony został dopiero w XIII w., kiedy zaczęło obowiązywać prawo brzegowe.
- Dlaczego Słowianie, którzy wykazali się brawurą w niejednej łupieżczej akcji są mniej znani niż Skandynawowie ?
– Wymiar ich działalności był inny. Wikingowie opanowali wyspę Mann, część Irlandii i Anglii, północną Francję – Normandię. Zniszczyli leżące u ujścia Renu fryzyjskie miasto Dorestadt. Co tu dużo mówić – pierwsi odkryli Amerykę. Archeolodzy potwierdzili, że żeglarze z Północy odkryli Islandię, Grenlandię i dopłynęli do Nowej Ziemi. Opanowali śródlądowe szlaki wodne – Dniepr i Wołgę – docierając do Bizancjum i brzegów arabskich. Słowianie nie mieli podobnych terytorialnych ambicji oraz możliwości. Co innego było żyć i działać na otwartym Atlantyku, a co innego w zamkniętym akwenie Bałtyku.
Taki przykład wykorzystania otwartego częściowo morza dała Ruś Kijowska, która już od IX wieku łupiła i oblegała Bizancjum. Myślę, że w dziedzinie żeglugi słowiańskiej, budownictwa okrętowego i portowego uzyskano wiele nowych źródeł, ale dużo jeszcze jest do zrobienia.
O Rozmówcy:
Prof. dr hab. Władysław Filipowiak, archeolog, były wieloletni dyrektor Muzeum Narodowego w Szczecinie. Jako pracownik Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk od 50 lat kieruje badaniami wykopaliskowymi na Wolinie. Specjalizuje się w badaniach nad kulturą Słowian we wczesnym średniowieczu oraz dziejami żeglugi. Pasją profesora jest również Afryka Zachodnia, gdzie odkrył stolicę średniowiecznej Mali.
Autorzy:
Joanna Orłowska-Stanisławska,
Błażej Stanisławski oraz Archiwum Pracowni Archeologicznej IAE PAN w Wolinie
Powyższy wywiad ukazał się w kwartalniku “Gazeta Rycerska”.
SŁOWIANIE ZACHODNI
Znajdziesz tu prawie nie znane fakty z bogatej, burzliwej i fascynującej historii średniowiecznej Słowiańszczyzny Zachodniej. Poczujesz dumę z przynależności do ludów słowiańskich, jeśli jesteś etnicznym Słowianinem.
Motto tej strony: (…) z normańskich sag wyraźnie wynika, że wikingowie nie bali się niczego i nikogo oprócz pomorskich Słowian.
Wstęp.
W powszechnej świadomości społeczeństw okres średniowiecza w kontekście tematów “morskich” czyli piractwa, łupieżczych wypraw jakie miały wtedy miejsce na Morzu Bałtyckim, Morzu Północnym, kojarzy się prawie wyłącznie z Wikingami pochodzącymi ze Skandynawii czyli Germanami. To bardzo zafałszowany pogląd rozpowszechniany metodą tzw.”hollywood’zką”. Tymczasem przez ponad dwa wieki na wodach tych dominowali Słowianie. Winę za ten fałszywy obraz ponosi (również) strona nasza czyli słowiańska (polska) nie dbająca o propagowanie tej wiedzy na zachodzie. Trwające wciąż prace archeologów i historyków przedstawiają zgoła inny obraz tego czasu jaki miał miejsce w rejonie mórz Bałtyckiego i Północnego a nawet północnego Atlantyku od wybrzeży Norwegii aż do Islandii i być może Grenlandii (prawdopodobnie potwierdzające to odkrycia to tylko kwestia czasu). Poczynając od końca X wieku dominującą rolę na tych morzach przejmowali Słowianie skutecznie eliminując element germański, choć ofiary ich wypraw w Brytanii (Szkocja, Anglia i Walia), Lofoty, Orkady, Wyspy Owcze z przyzwyczajenia nadal kojarzyły ich z dawnymi, skandynawskimi wikingami. Słowianie jako lud byli nieporównanie liczniejsi od Skandynawów i większą liczbą dokonywali wypraw. Wszystkie wybrzeża bałtyckie i północnomorskie oraz wyspy były regularnie “odwiedzane” przez Połabian, Ranów i Pomorzan co doprowadziło do poważnego wyludnienia tych krajów. Jednak w mniejszym stopniu od Skandynawów zasiedlali oni zdobyte tereny. Z reguły po zabraniu łupów i jeńców wracali do swoich siedzib.
Słowianie w niektórych dziedzinach, nie tylko nie byli prymitywni, jak twierdzili (i twierdzą nadal) naukowcy niemieccy, ale znacznie wyprzedzali sąsiednie ludy. Dziedziną w której nikt nie mógł się równać ze Słowianami, było np. budownictwo drewniane. Kiedy Słowianie zachodni mieszkali w zaopatrzonych w piece domach o konstrukcji zrębowej (z drewnianych bali, jak współczesnie spotykane w Tatrach), sąsiedni Germanie budowali wyposażone w paleniska półziemianki, w których ściany stanowiły wbite w ziemię pale przeplecone gałęziami, a calość była pomazana gliną lub uszczelniana darnią. Słowianie w tym czasie metodą tą wznosili jedynie mniej ważne zabudowania gospodarcze, jak chlewy i kurniki. Drewniane budownictwo obronne miało niespotykane gdzie indziej walory obronne, zawsze wyprzedzające swą epokę. Słowiańskie grody charakteryzowała odmiennosć konstrukcji wału, jego wysokość i nadzwyczajna, dzięki konstrukcji hakowej, wytrzymałość. Niektóre grody (zwłaszcza wniesione w miejscach o słabych naturalnych walorach obronnych), posiadały skomplikowany system fos suchych i mokrych, rzędy wałów ziemnych i wbitych w ziemię pali, uniemożliwiających bez poważnych prac inżynieryjnych korzystanie z wież oblężniczych, a także pomniejsze palisady, które zmuszaly szturmujących do korzystania z drabin, jeszcze przed osiągnięciem podstawy właściwego wału. Słowiańskie grody miały nawet ulice i place w postaci płaskich pomostów drewnianych, co jest niespotkane u ich zachodnich, germańskich i celtyckich sąsiadów. Na ich tle konstrukcje obronne z drewna u Germanów i Skandynawów wyglądają nad wyraz mizernie i prymitywnie. Trzeba też jasno powiedzieć, czy to się komuś podoba czy nie, że Germanie niczego samodzielnie nie wymyślili a wszystko co obejmuje termin “cywilizacja” przejęli od innych, Celtów, Maurów a najwięcej od Rzymian, których północne prowincje przez parę wieków plądrowali.
Warto pogłębić swoją wiedzę o Słowianach w oparciu o prace wybitnych archeologów jak Józef Kostrzewski, Konrad Jażdżewski i innych polskich naukowców a nie tylko “polskojęzycznych”, powtarzających stare hitlerowskie brednie członków NSDAP.
Pogromcy wikingów
Rok 789 wyznacza datę pierwszego grabieżczego najazdu norweskich wikingów czyli “mieszkańców zatok” na klasztor u wybrzeży Anglii. Później jest rok 802, gdy duńska flota pod wodzą legendarnego Holsgera Danske gromi wojska Karola Wielkiego, co przyczynia się do upadku imperium Franków. Danowie ruszają na Anglię i Irlandię, penetrują wybrzeża Francji, zdobywają Paryż. Osiągają Morze śródziemne. Walczą z Arabami w północnej Afryce, a na Sycylii zakładają własne księstwo! Docierają do Morza Czarnego i wkrótce są w gwardii przybocznej cesarza Bizancjum. Największe rozmiary osiągają wyprawy na północ, pozwalające odkryć Islandię, Grenlandię czy wreszcie wybrzeża Ameryki. Szwedzcy wikingowie zwani Waregami, penetrują wybrzeża wschodniego Bałtyku, a rzekami ruszają ku górom, aby z drugiej strony spłynąć do Morza Kaspijskiego i Czarnego. Jednak wielkie floty nieustraszonych wikingów konsekwentnie omijają wybrzeża południowego Bałtyku. Tam mieszkają ci, którym nie trzeba się narażać, bo siła ich wojowników odcisnęła już piętno na mieszkańcach skandynawskiej ziemi. Wikingowie boją się!? A może współpracują z tymi zadziwiającymi ludźmi, którzy nie znają lęku, a hołdy składają jedynie potędze natury.
Kim są pogromcy wikingów? Zdobywcy wielkich skandynawskich ośrodków handlowych! Kim są ludzie, przed którymi drżą Germanie wybrzeży południowej Szwecji, północnych Wysp Alandzkich i licznych duńskich wysp, Jutlandii a nawet Norwegii? Aby chronić się przed tymi wojownikami wikingowie budują solidne twierdze, warowne kościoły i murowane zamki. Chrześcijańscy książęta i królowie składają dary ich pogańskim bogom oraz płacą daninę, czyli dań /okup/ od Danów, ich legendarnemu wodzowi Wizymirowi. Ich piękna i dumna królowa, sławiona przez skaldów jako Sygryda Storrada decyduje o losach normańskich i angielskich władców, a jej dzieci władają Anglią, Danią, Szwecją i Norwegią. Władców plemiennych wspólnot tych nieustraszonych żeglarzy tytułowano królami, a jeden z nich został Morskim Królem. Wyprawy potężnych wikingów starały się omijać ich wybrzeża i grody, aż do połowy XI wieku! A później – odpowiedzią na każdy normański najazd były – pustoszące wyspy duńskie i Skanię – odwetowe wyprawy niezwyciężonych flot jedynych żeglarzy, przed którymi drżeli nieustraszeni wikingowie: wojowników słowiańskiej chąsy wolińskich, wieleckich i obodrzyckich plemion z Wolina i Kamienia, Wołogoszczy i Gryfii, Strzałowa i portów Rugii, Wyszomierza, Stargardu Wagryjskiego, Barda nad Zatoką Prońską, Choćkowa i wyspy Wębrzy /Fehmarn/ oraz Mechlina /Mecklenburg/. Znany duński kronikarz Saxo pisze o potędze chąśników: ” W owych czasach rozzuchwalili się piraci: od granic Słowian, aż po rzekę Eiderę wszystkie wsie na wschodzie opuszczone przez mieszkańców leżały odłogiem. Zelandia, wyczerpana i wyniszczona od południa i wschodu, pozostawała w odrętwieniu. Na Fionii rozboje nie pozostawiły niczego oprócz garstki mieszkańców. Falstria, zwarta nie tyle swym obszarem, co odwagą i męstwem mieszkańców wyrównywała niedostatki małości … Lollandia zaś, chociaż od Falstrii okazalsza, starała się uzyskać spokój za okup w pieniądzach. Reszta pustką zaległa”. Imiona wielkich chąśników: Racibora, Dunimysła, Unibora, Niedamira, Rokiela, Wyszaka czy Misława wiele znaczyły na Bałtyku w XII wieku. Nie mieli oni szczęścia do kronikarskich opisów i godnego miejsca w wielkiej historycznej literaturze. Dzieje ich zwycięstw i dokonań zanikły wraz z ich pogańską świetnością. Wiele ich czynów zostało przypisanych germańskim Normanom. Może właśnie z powodu wiary nie znaleźli uznania u chrześcijańskich, kronikarzy? Ale wiara czyni cuda i na pewno zadziwiający słowiańscy chąśnicy i floty słowiańskiej chąsy odnajdą swoje miejsce w dziejach bałtyckiej i północnomorskiej żeglugi. A mają czym się szczycić.
Słowiańscy piraci czy korsarze?
Na podstawie tekstu z Gazety Rycerskiej, autorstwa Macieja Żuławnika.
OD FURII SŁOWIAN UWOLNIJ NAS PANIE! (parafraza)
Trwające kilkadziesiąt lat wyniszczające walki między pogańskimi Słowianami Zachodnimi, a sąsiadującymi z nimi państwami chrześcijańskimi, doprowadziły do tego, że ci pierwsi – z braku środków do życia i trudnej sytuacji politycznej – oddali się morskim rozbojom.
Niektóre z miast portowych, m.in. na wyspach Fehmarn i Rugii, przekształciły się w gniazda pirackie, skąd następnie Słowianie dokonywali udanych wypraw na łatwo dostępne wyspy duńskie, a także wybrzeża szwedzkie i norweskie, a nawet dalej – do skolonizowanej przez Niemców Lubeki. Największą i bodaj najbardziej znaną wyprawą morską średniowiecznych Słowian był w sierpniu 1136 roku najazd na będącą pod duńskim panowaniem Konungahelę, ważny gród i port handlowy leżący na pograniczu Norwegii i Szwecji.
Piraci czy korsarze?
Na wstępie należałoby postawić pytanie, czy średniowieczni żeglarze słowiańscy parali się piractwem, czy może korsarstwem? Czym właściwie jest piractwo? Współczesne encyklopedie i słowniki podają, że jest nim bezprawny akt przemocy prowadzący do pozbawienia wolności lub rabunku, dokonywany na pełnym morzu przez statki prywatne. Czy zatem możemy mówić o piractwie wśród Słowian zamieszkujących południowo-zachodnią część basenu Morza Bałtyckiego, skoro niektóre z łupieżczych wypraw dowodzone były przez możnych, a niekiedy także przez samych książąt, tak jak w przypadku najazdu na Konungahelę? Czy nie lepiej mówić wtedy o korsarstwie, które, w przeciwieństwie do piractwa, jest rozbojem dokonanym na mocy upoważnienia panującego, czasem pod jego osobistym przewodnictwem? W przypadku Słowian Zachodnich granica między jednym a drugim jest niemal niezauważalna, przez co trudno jednoznacznie określić, czy Słowianie parali się piractwem, czy też może korsarstwem. Opisywana w niniejszym artykule wyprawa na Konungahelę była z całą pewnością wyprawą korsarską.
Piractwo i korsarstwo rozwinęło się na gruncie trudnej sytuacji politycznej w zachodniej części basenu Morza Bałtyckiego. Najważniejszą przyczyną powstania i rozkwitu tego procederu były najazdy duńskich i niemieckich możnowładców na ziemie zachodniosłowiańskie. Helmold, proboszcz z Brzozowa w Wagrii, w swojej “Kronice Słowian”, stanowiącej dzisiaj jedno z najcenniejszych źródeł do poznania dziejów morskich rozbojów Słowian Zachodnich, tak opisuje plemię Winuldów:”Cały ten lud oddany jest bałwochwalstwu, przebywa stale w ruchu i podróży, uprawia piractwo godzące z jednej strony w Duńczyków, z drugiej – w Sasów”1. Jednakże to właśnie Duńczycy i Niemcy odznaczali się wyjątkowym okrucieństwem organizując wyprawy na Słowian. To oni w dużym stopniu przyczynili się do tego, że ci, wypierani przez niemieckich kolonistów, zamienili swoje siedliska w pirackie gniazda. Helmold w dalszej części swego dzieła zamieścił wypowiedź księcia Wagrów – Przybysława:”Cóż nam więc pozostaje, jak opuścić ziemię i na morzu wśród odmętów szukać schronienia. I czyż naszą będzie winą, jeśli wypędzeni z ojczyzny zaniepokoimy morze i brać będziemy łupy od Danów i kupców, co po morzu żeglują”2. Monolog ten jest co prawda tworem literackim, jednakże w pełni odzwierciedla nastroje panujące wśród ówczesnych Słowian. Ponurą sławą rozbójników morskich cieszyli się wówczas posiadający jedną z najlepszych flot na Bałtyku Ranowie, zamieszkujący wyspę Rugię, na której w Arkonie znajdowało się sanktuarium Świętowita, dzięki czemu zmuszali oddające cześć bóstwu plemiona do uznania ich zwierzchności i płacenia wysokiego trybutu. To przede wszystkim Ranowie niepokoili duńskie wyspy i skandynawskie wybrzeża, ale pirackim procederem parali się także Obodrzyci oraz Pomorzanie. Wyprawy Słowian trwały od drugiej połowy X do drugiej połowy XII wieku i stanowiły kontynuację najazdów wikingów, które z kolei przypadały na okres od VIII do X wieku. W przeciwieństwie do Skandynawów, Słowianie nigdy nie osiedlali się na długo na podbijanych terenach.
Długie łodzie i topory brodate
Jak zanotował kronikarz z Wagrii, okręty stanowiły dla Słowian”jedyne bogactwo”3. Ich rekonstrukcje możliwe były dzięki znaleziskom wraków, a także rycinom zamieszczonym na kamieniach runicznych. W 1967 i 1968 roku w Ralswiek na Rugii archeolodzy znaleźli wykonane z dębowych listew trzy łodzie z IX-X wieku. Najstarsza z nich miała od 13 do 14 metrów długości i około 3,5 metrów szerokości. Swoim wyglądem przypominały jednostki używane przez wikingów, gdyż to właśnie ze Skandynawii zaczerpnięto sposób budowy oraz pomysł wykorzystania siły wiatru do ich napędzania. W przeciwieństwie do statków skandynawskich, cechowały się małym zanurzeniem i umieszczonym bliżej dziobnicy ożaglowaniem, wykonanym z płótna lub cienkich skór. Jednostki nie były łatwe w manewrowaniu, gdyż żeglarze nie posiadali w tym czasie żadnych przyrządów nawigacyjnych, ale były za to bezpieczniejsze na wzburzonym morzu. W dzień korzystali ze słońca, w nocy zaś z gwiazd, ponadto brali pod uwagę siłę i kierunek prądów morskich oraz wiatru. Żeglowali blisko lądu, natomiast w czasie burzy lub mgły chronili się w licznych fiordach, które charakteryzowały linię brzegową zachodniej części basenu Morza Bałtyckiego, skąd też nierzadko dokonywali napadów na bezbronne jednostki handlowe. Piraci chronili się także w deltach rzek, tam też zakładali swoje bazy.
Statki używane do celów wojennych, przypominające swoim wyglądem jednostki wikińskie, posiadały osłony z drewna wznoszone na burtach tuż przed bitwą oraz haki umieszczane na długich drągach, których używano do abordażu. Rolę ochronną przed gradem strzał pełniły także tarcze. Według reliefu z drzwi katedry gnieźnieńskiej z XII stulecia, na dziobnicy i tylnicy posiadały zdobienia w kształcie głów węży lub smoków. Słowianie, tak jak niegdyś wikingowie, duży nacisk kładli na atak z zaskoczenia, starali się jak najszybciej dotrzeć do celu bez wcześniejszych starć na morzu lub rzece. Wynikało to przede wszystkim ze stawianych flocie zadań, do których należało przerzucanie wojsk na terytorium wroga lub obrona wybrzeży. Morze traktowano wówczas jeszcze jako dogodną drogę, a nie akwen do działań bojowych. Według”Heimskringli” (“Krąg świata”), XIII-wiecznego źródła opisującego dzieje królów norweskich, okręty słowiańskie mogły zabrać na pokład 44 osoby oraz dwa konie4. Dzięki konnicy Słowianie mogli szybciej opanować wybrane w głębi lądu cele, jednak podczas walki na morzu płochliwe konie stanowiły dla nich duże zagrożenie. W skład uzbrojenia słowiańskich korsarzy i piratów wchodził hełm, łuk, topór bojowy o szerokim ostrzu, tzw. topór brodaty, miecz jednosieczny oraz tarcza. Ta ostatnia, początkowo okrągła, od XI wieku przyjęła wydłużony kształt ze spiczastym zakończeniem u dołu, tzw. tarcza normańska.
Wyprawa na Konungahelę
Konungahela (Konghelle, obecnie Kungölv w południowej Norwegii), leżąca na granicy Norwegii i Szwecji w rozwidleniu rzeki Götafeld, znajdowała się w XII wieku pod panowaniem Eryka II, króla Danii. Pełniła wówczas funkcję ważnego ośrodka handlu morskiego i lądowego. Od strony morza dostępu do portu broniły wysokie i strome brzegi fiordu, z drugiej potężny, dobrze ufortyfikowany gród. Konungahela wydawała się być niemal nie do zdobycia. Mimo że Dania podzielona była wówczas na szereg małych księstw i nie była w stanie zdobyć się w krótkim czasie na wystawienie floty, która mogłaby skutecznie przeciwstawić się najeźdźcy, to jej okręty wciąż stanowiły realne zagrożenie dla wrogów.
Nie wiadomo dokładnie jaki był faktyczny cel wyprawy, którą osobiście poprowadził rezydujący w Kamieniu książę Racibor I z dynastii Gryfitów, lennik księcia Bolesława Krzywoustego oraz brat Warcisława I, pierwszego historycznego władcy Pomorza Zachodniego. Prawdopodobnie, obok chęci zdobycia cennych łupów, o które w tak bogatym mieście nie było trudno, Słowianom przyświecał jeszcze cel polityczny – rozbicie układu duńsko-niemieckiego, którego ostrze wymierzone było w piratów i ich łupieżcze wyprawy, a także osłabienie gospodarcze i militarne Danii, głównego przeciwnika Ranów i Pomorzan. Faktem pozostaje jednak, że była to największa wyprawa morska Słowian Zachodnich. Jak podają źródła, wzięło w niej udział około 650 okrętów i prawdopodobnie około 29 tys. wojowników5! Czy w rzeczywistości tak było? Trudno jest dzisiaj na to pytanie odpowiedzieć. Jednak jest możliwe że tak duże przedsięwzięcie mogło wówczas dojść do skutku.
Należy pamiętać, że kronikarze, dzięki którym posiadamy takie dane, częstokroć zawyżali siły przeciwnika, aby usprawiedliwić porażki lub wyolbrzymić zwycięstwa. Tak czy inaczej, potężna flota pomorska wypłynęła w kierunku Konungaheli z portu kołobrzeskiego, aby po pokonaniu 300 mil i dwóch cieśnin duńskich dotrzeć bez większych przeszkód do ujścia rzeki Götaelf. Do grodu leżącego 10 km w głębi lądu prowadziły jej dwie odnogi. Racibor, który nie po raz pierwszy brał udział w wyprawie na Skandynawów, a którego samo imię budziło przerażenie wśród wikingów, podzielił wojsko na dwie części, po czym skierował je pod bramy miasta. Rankiem 9 sierpnia 1136 roku obie armie ujrzały przed sobą cel wyprawy.
W tym czasie w grodzie niejaki Einar, zięć proboszcza Andrzeja, wtargnął pospiesznie do kościoła, gdzie właśnie odprawiano poranną sumę, i powiadomił zebranych o licznych okrętach zmierzających w ich kierunku. Ludzie natychmiast opuścili mury świątyni, uzbroili się, a następnie zajęli dogodne pozycje na zbudowanym z drewnianych belek nadbrzeżu. Część Słowian bez większych przeszkód dobiła do brzegu, a następnie konno otoczyła gród. Pozostali nie mogli rozwinąć szyków, gdyż z jednej strony zaatakowały ich uzbrojone statki tamtejszych kupców, z drugiej zaś, zostali obrzuceni gradem strzał, oszczepów i kamieni przez stojących wzdłuż koryta rzeki obrońców. Po ciężkich walkach z kupcami wojownicy Racibora spalili statki Skandynawów, wzięli do niewoli tych co pozostali przy życiu, i wydostali się na brzeg. Nie było to trudne, gdyż obrońcy widząc przewagę Słowian pospiesznie wycofali się do miasta lub schronili za murami grodu. Najeźdźcy słowiańscy stracili w pierwszej fazie bitwy podobno 170 statków wraz z całym wyposażeniem6. Po krótkim odpoczynku Słowianie przystąpili do ostatecznego szturmu miasta, które zdobyli i spalili, oczywiście w pierwszej kolejności zabierając cenne łupy.
Ci co nie zginęli od mieczy Słowian lub płomieni palącego się portu, znaleźli schronienie za murami grodu, ostatnim punkcie oporu. Racibor próbował jeszcze nakłonić Skandynawów do poddania się, zapewniając im możliwość bezpiecznego opuszczenia grodu wraz z bronią, suknem i złotem, jednakże obrońcy ani myśleli o kapitulacji. Brak zgody na zaproponowane przez Pomorzan warunki oznaczał tylko jedno – kontynuację batalii. Oblężeni, widząc zdecydowaną przewagę Słowian i determinację w osiągnięciu celu, postanowili ściągnąć posiłki z głębi lądu. W leżącej na północ od Konungaheli Skurbargi, gdzie właśnie odbywała się wielka uczta, na wieść o oblężonym grodzie niejaki Olwer chwycił wielki topór i krzyknął do współbiesiadników: “Powstańmy, zacni mężowie, chwyćmy za broń i pójdźmy na pomoc mieszczanom, albowiem każdemu, kto by to widział lub słyszał, zdałoby się to haniebnem, że my tu siedzimy i piwem brzuchy napełniamy, gdy zacni mężowie w mieście z naszej przyczyny życie swe w niebezpieczeństwach mogą stracić”7. Jak rzekł, tak też pozostali uczynili, z tym że ich pomoc na niewiele się zdała obrońcom. Z braku strzał, włóczni, kamieni i kijów, którymi razili nieprzyjaciół, obrońcy przyjęli warunki kapitulacji. Gród dostał się w ręce Pomorzan. W rezultacie Słowianie nie dotrzymali złożonej wcześniej obietnicy, “lecz zabrali wszystkich ludzi, mężczyzn, kobiety i chłopców, wielu pozabijali, mianowicie tych co byli słabi i niższego pochodzenia lub których trudno było uprowadzić z sobą. Zabrali wszystkie pieniądze, które były w grodzie. Król Racibór i jego zwycięskie wojska ustąpiły i powróciły do Slawii, a wielka liczba ludu, który wzięty był w Konungaheli, potem długo był u Słowian w niewoli. Lecz gdy zostali wykupieni i wrócili do Norwegii i dobra swego, już mniejszego zażywali majątku. Wielki port handlowy Konungahela nigdy nie wrócił do takiego stanu jak przedtem”8
W kilka lat później, dokładnie w 1147 roku Racibor I objął po śmieci protoplasty dynastii Gryfitów tron w Szczecinie, skąd nadal kontynuował łupieżcze wyprawy do Skandynawii.
Czytaj więcej: http://www.wrzeslaw-legends.yoyo.pl/kon.html
Ostateczna rozprawa
Opustoszałe wyspy i nadbrzeża, wyludnione wsie i osady, leżące odłogiem pola oraz niekończące się napady piratów i korsarzy słowiańskich wymusiły na Duńczykach konieczność ostatecznego uporania się ze słowiańskimi Ranami z Rugii. W 1153 roku powstał w Danii zakon, którego celem była ochrona skandynawskich wybrzeży oraz walka z piratami. Poczynania duńskiej organizacji w niczym nie ustępowały działaniom korsarzy. Napadali na słowiańskie jednostki handlowe równie bezwzględnie jak ich południowo-wschodni sąsiedzi, a skonfiskowane towary dzieli między siebie. Takie postępowanie doprowadziło do kontrofensywy, której efekty był przerażające:”W owym czasie rozzuchwalili się piraci, od granic Słowian aż po Eidorę wszystkie wsie od wschodu opuszczone przez mieszkańców (…) leżały bez uprawy roli. Zelandię od wschodu do południa (…) zalegała pustka (…), na Fionii nic nie zostało prócz paru mieszkańców…”9. Jednakże już w 1157 roku Słowianie ponieśli dotkliwą stratę – na wodach koło Joluholm na skutek burzy zatonęła flotylla składająca się z 600 statków (według innych źródeł z 1500). Trzy lata później połączone siły duńsko-saskie opanowały ziemie Obodrzyców, którym na pomoc przypłynęli Ranowie. Po przegranej bitwie u ujścia Warnawy także i ci zostali zmuszeni do zawarcia pokoju z Duńczykami za cenę rezygnacji z pirackiego procederu. Ostateczny podbój Rugii dokonał się w 1168 roku, kiedy to Duńczycy zniszczyli sanktuarium Świętowita w Arkonie, ostatni bastion pogaństwa, natomiast w 1184 roku koło przylądka Darsin zatopili flotę księcia Bogusława, co stało się definitywnym końcem morskiej świetności Słowian bałtyckich.
Literatura:
1 Helmold, Kronika Słowian, Warszawa 1974, s. 90.
2 Tamże, s. 333.
3 Tamże, s. 414.
4 Ex Snorronis Historia regum Norvagiensium dicta Heimskringla, cyt. za K. Pieradzka, Walki Słowian na Bałtyku w X-XII wieku, Warszawa 1953, s. 107.
5 Tamże.
6 Tamże.
7 Tamże, s. 108.
8 Tamże, s. 109-110.
9 Saxonis Grammatici Gesta Danorum, cyt. za T. i R. Kiersnowscy, Życie codzienne na Pomorzu wczesnośredniowiecznym, wiek XX-XII, Warszawa 1970, s. 71.
![Konny pomnik księcia obodryckiego Niklota na elewacji zamku w Schwerinie, stolicy kraju związkowego, (landu) Meklemburgia-Pomorze Przednie, (rzeźbiarz Christian Genschow) null]()
Niklot (zm. 1160) – książę obodrycki (1131-1160), był jednym z możnych plemienia Obodrzyców, który walczył z Niemcami i Duńczykami o wolność swego ludu m.in. podczas krucjaty połabskiej w 1147. Jedyny słowiański władca, który pokonał wyprawę krzyżową i powstrzymał przymusową niemiecką akcję chrystianizacyjną. Wrogo usposobiony do chrześcijaństwa, starał się jednocześnie przez całe panowanie o przyjazne stosunki z cesarstwem i panami saskimi, uważając to za główną podstawę istnienia państwa obodrzyckiego.
Stał, wspólnie z późniejszym księciem wagryjskim Przybysławem, w 1128 na czele zbuntowanych przeciwko narzuconemu przez cesarza Lotara III z Supplinburga księciu Kanutowi Lavardowi wschodnich plemion obodrzyckich (tj. Obodrzyców właściwych i Warnów). Wzięty do niewoli, został osadzony w twierdzy Szlezwik, i wypuszczony dopiero po uznaniu tego ostatniego za władcę obodrzyckiego, opłaceniu okupu i daniu za siebie zakładników.
Po zamordowaniu Kanuta Lavarda w 1131 obwołany księciem Obodrzyców i Warnów. W wyniku wyprawy wojennej cesarza Lotara na jego państwo musiał uznać niemieckie zwierzchnictwo nad księstwem. Był lojalny i wspomagał cesarza w jego działaniach na pograniczu (m. in. pomoc przy budowie twierdzy Segeberg). Zachował się biernie także w latach 1137-1143, kiedy to wskutek niepokojów w Saksonii po śmierci Lotara, władca sąsiednich Wagrów – Przybysław usiłował zrzucić zależność od cesarstwa.
Dopiero w obliczu wyprawy krzyżowej z 1147 aktywniej zaczął działać w kierunku obrony względnej niezależności swojego państwa. Zaczął fortyfikować najważniejsze grody, m.in. Dubin i starał się pertraktować ze swoimi sojusznikami w cesarstwie, głównie z Adolfem II z Schauenburga, grafem holsztyńskim, w celu ochrony swojego księstwa przed krucjatą. Wobec fiaska tych rozmów zaplanował najazd na sąsiednią, już saską, Wagrię (czerwiec-lipiec 1147), zakończony zdobyciem miasta Lubeki (zamek się obronił), twierdzy Segeberg i wzięciem do niewoli znacznej liczby kobiet i dzieci. Podczas krucjaty z tego roku Niklot dowodził osobiście obroną Dubina, zadając najpierw klęskę flocie duńskiej, w wyniku czego doszło do odstąpienia od oblężenia połączonych lądowych sił sasko-duńskich. Po zakończeniu działań wojennych zawarł pokój z wojskami krzyżowymi w Dubinie, na zasadzie status quo ante, i na mocy którego Obodrzyce mieli uznać zwierzchnictwo saskie i zobowiązać się do przyjęcia chrześcijaństwa.
Wobec zdecydowanej wrogości Niklota w stosunku do wprowadzonej na mocy pokoju dubińskiego organizacji kościelnej na jego ziemiach, nie doszło do napływu księży chrześcijańskich do jego państwa. Wyczerpane walką z wojskami krzyżowymi państwo Niklota nie było w stanie samo poradzić sobie z secesją dwóch plemion: Chyżan i Czrezpienian w 1151 i został zmuszony do szukania pomocy w ich ujarzmieniu u grafa Adolfa. Wobec osamotnienia państwa obodrzyckiego po 1147, Niklot pozostawał uległym wasalem saskim, posyłając posiłki na wojnę z Danią w 1156. Rachuby, aby utrzymać istnienie państwa, zostały przekreślone wyprawą Henryka Lwa, księcia saskiego i bawarskiego, wnuka cesarza Lotara III.
Śmierć Niklota (Niklots Tod) – obraz Theodora Schloepkego z lat 1855/1857 eksponowany w Staatliches Museum Schwerin
Wobec zawiązania w 1160 koalicji między księciem saskim a królem duńskim Waldemarem I Wielkim, próbował dokonać ataku na ziemie wagryjskie i ponownie zdobyć Lubekę. Niepowodzenie tej akcji spowodowało konieczność spalenia kilku grodów, takich jak Iłów, Mechlin, Skwierzyn i Dubin, aby nie wpadły one w ręce wroga, i wycofanie się Niklota wraz z wojskiem do grodu Orle (Wurle) leżącego nad rzeką Warnawą na granicy ziemi Chyżan, gdzie pragnął się bronić. Zginął w czasie bitwy pod Orłem (dziś Wurle k. Butzow w Meklemburgii) w 1160 roku podczas najazdu Henryka Lwa na jego ziemie. Zajęte tereny stały się lennem niemieckiego księcia, które nadał synom poległego władcy Słowian: Przybysławowi i Warcisławowi.
Od jego syna, Przybysława (Pribislav), wywodzi się dynastia książęca panująca w niemieckiej Meklemburgii do 1918 roku.
Jomswikingowie z Jomsborga. Chąśnicy, słowiańscy wikingowie.
Jest druga połowa X wieku, gdy państwo Piastów krzepnie i rozwija swój obszar w kierunku morza. Po ciężkich walkach Pomorzanie ulegają. W 967 roku Mieszko I rozciąga swoje władztwo na ujście Odry i Pomorze z Wolinem. Około 970r. król duński Harald Sinozęby wchodzi w układy z Wolinianami i zakłada przy Wolinie warowny Jomsborg. Ta twierdza wikingów powstaje na Srebrnym Wzgórzu, gdzie znajduje się podgrodzie wielkiego Wolina. Pierwszym jarlem Jomsborga zostaje Palnatoki, który buduje ogromny port dla 300 statków! Wkrótce Wolinianie rozwijają istniejącą stocznię, aby zbudować solidne statki dla wikingów Jomsborga. Poszycie tych okrętów jest konstruowane na zakład, a dachówkowato zachodzące na siebie wzdłużne deski sięgają od dziobu do rufy. Zapewnia to okrętom lepszą stateczność na falach i niebywałą prędkość w sprzyjającym wietrze, gdyż powietrze zbierające się w załamaniach poszycia zmniejsza tarcie i opory okrętu nawet o połowę!
Szukający przygód młodzi Wolinianie zaciągają się na służbę do tej wojskowej twierdzy, w której mogą mieszkać tylko silni i sprawni mężczyźni. Kobiety mają tam wstęp wzbroniony. Słabi nie wytrzymują trudów szkolenia w posługiwaniu się ciężkim bojowym łukiem, toporem czy mieczem i tarczą oraz wielogodzinnego wiosłowania, a także krwawych walk na morzu. Jeżeli ktoś nowy chce wziąć udział w morskiej wyprawie jomswikingów, musi walczyć na śmierć i życie. Dopiero gdy zwolni sobie miejsce zabijając konkurenta – może ruszać w rejs. Zostają tylko najlepsi, dlatego już wkrótce normańsko – słowiańscy jomswikingowie sieją postrach na Bałtyku.
W 974r. powracający z Rusi norweski jarl Olaf Tryggvason toczy bitwę morską ze Słowianami. Wkrótce jarl zmaga się również z Duńczykami. Jego wojskowy talent dostrzega Mieszko I, który zaprasza młodego Norwega do swojej drużyny. W 984r. córka Mieszka Świętosława zostaje żoną szwedzkiego króla Eryka. To sprzyja wspólnej polsko – szwedzkiej polityce w obszarze Bałtyku. W 985r. wspólna wyprawa Duńczyków i jomswikingów pokonuje w cieśninach flotę norweskiego jarla Haakona. W tym samym roku, podczas wielkiej bitwy nad rzeką Fyris w Szwecji, wojowników Eryka wspomagają Polacy. Wojowie z licznego orszaku Świętosławy odcinają posiłki duńskie ciągnące na pomoc wrogowi Eryka, jarlowi Strybjornowi Starki. Również wojsko polskie obsadza wyludnioną warownię wikingów – Jomsborg na Srebrnym Wzgórzu w Wolinie! To uniemożliwia jomswikingom Palnatokiego powrót do warownego portu, który zbudował tutaj jarl. Od tej pory namiestnikami Jomsborga będą jarlowie sprzyjający piastowskim interesom nad Bałtykiem. Pierwszym z nich zostaje Olaf Tryggvason, który wcześniej przez rok lub dwa przebywa w drużynie Mieszka I. Zna więc Piastów i ich język. Przez pięć lat Tryggvason piastuje funkcję jarla Jomsborga – Wolina w służbie polskiej. Spisuje się znakomicie skoro jego imię jest coraz bardziej znane. Ceni sobie wyprawy z jomswikingami. Odmawia nawet niemieckiemu cesarzowi Ottonowi II, gdy ten chce uczynić go księciem w Saksonii. Jest ambitny. Rośnie w siłę i marzy o norweskiej koronie.
W 986r. wskutek ran odniesionych w walce o tron ze swoim synem Swenem Widłobrodym, umiera w Jomsborgu – Wolinie król duński Harald Sinozęby. Tymczasem Tryggvason postanawia pokonać flotę władającego Norwegią jarla Haakona. Na czele jomswikingów płynie do wybrzeży Norwegii. Bitwa jest zażarta, jednak to starcie z jomswikingami w zatoce Hjoerungavag wygrywa Haakon. W 991r. zostaje zorganizowana wielka wyprawa króla Swena Widłobrodego i jomswikingów na Anglię. Tym razem wojownicy z Jomsborga odnoszą zwycięstwo nad angielskimi wojskami. W 995r. Olaf Tryggvason na czele własnej floty wspomaganej przez jomswikingów najeżdża Norwegię i pokonuje wreszcie jarla Haakona. Po wypędzeniu jego synów ogłasza się królem Norwegii, którą włada tylko pięć lat. Jego konflikt ze Świętosławą – Storradą sprawia, że Tryggvason rusza swoją wielką flotą na słowiańskie wody. Czyżby chciał panować również w Jomsborgu i ujściu Odry? Na wysokości wyspy Rany (Rugii) czekają już na niego królewskie floty Danii, Szwecji i Polski. Dnia 9 września 1000r . flota Słowian i polskiego Wolina uczestniczy w największej z bitew wikingów: morskiej bitwie królów pod Svoldern (Zwłodziem), zakończonej klęską floty norweskiego króla Olafa Tryggvasona i jego śmiercią.
Tymczsem w Jomsborgu rządzi w imieniu Bolesława Chrobrego przebiegły jarl Sigwaldi. Musi solidnie pilnować piastowskich interesów skoro w 1007r. sami Wolinianie skarżą się cesarzowi na twarde rządy Bolesława Chrobrego. W 1012r. jomswikingowie uczestniczą w zwycięskiej bitwie pod Canterbury w Anglii. Rok 1043 przynosi wyprawy Słowian i jomswikingów na Duńczyków, zdobycie miast Hedeby i Arhus. Niezwykle silna, odwetowa wyprawa króla Magnusa dotkliwie niszczy Jomsborg i podgrodzia Wolina. Ale Jomsborg odbudowuje się, skoro w 1069r. flota Słowian i jomswikingów uczestniczy w zwycięskiej wyprawie morskiej na Anglię, zorganizowanej przez króla duńskiego Svena II Estrydsena. W roku 1106 młody norweski król Sigurd sprzymierza się z jomswikingami i wyrusza na wielką wyprawę krzyżową przeciwko Saracenom. Zwycięski król w chwale wraca do Norwegii. Co się stało z jomswikingami – o tym kroniki milczą. Może pozostali w słonecznej Italii, albo też na służbie u bajecznie bogatych arabskich książąt, we flotach których często pojawiają się żeglarze – dowódcy o słowiańskich i normańskich imionach.
Niektórzy historycy twierdzą, że Jomsborg i jomswikingów wymyślili skandynawscy skaldowie u schyłku XIIw, zlepiając w jedną całość wszystkie dokonania słowiańskich chąśników z Wolina oraz innych pomorskich portów, aby przypisać je normańskim wikingom. Ale to już wyzwanie dla wnikliwych, ambitnych historyków.
Autor: Wrzesław Mechło / Za: http://www.wrzeslaw-legends.yoyo.pl/jj.html
KRUCJATA NA SŁOWIAN
W roku 1147 pod hasłami walki z niewiernymi rozpoczęła się kolejna wielka krucjata. Armie krzyżowców organizowały wyprawę na Jerozolimę. Władcy sascy postanowili wykorzystać sytuację, aby zająć ziemie należące do Słowian. Powszechnie rozgłosili, że pod bokiem, nad Bałtykiem mają pogańskich sąsiadów i muszą im przynieść chrześcijaństwo. Papież zezwolił książętom saskim zamianę Saracenów na Słowian. Chrześcijańskim rycerzom idącym za Łabę przysługiwały takie same przywileje, odpusty i nagrody w niebie jak krzyżowcom pod warunkiem, że żaden nie przyjmie od pogan okupu, bo to by umacniało niewiernych w błędach ich wyznania. Sasom było na rękę wymordować nieposłusznych, a pozostałych zniewolić pod pretekstem niesienia chrześcijaństwa. W porozumieniu z Duńczykami ruszyła wielka wyprawa krzyżowa na Obodrzyców i chrześcijańskich Pomorzan.
Obodrzycki książę Niekłót (Niklot) zorientował się w sasko-duńskich knowaniach. Uznał, że nie ma sensu czekać na wojska krzyżowców, lecz należy wyprzedzić ich działania i zniszczyć zapasy, z których mogą korzystać. W tym celu potajemnie zebrał znaczne siły morskie. Nocą przeprawił się przez zatokę zwaną dzisiaj Meklemburską i skierował flotę do ujścia rzeki Trawny (obecnie Trawe). Postanowił zaatakować ziemię wagryjską zanim saskie wojska wtargną do jego państwa. O świcie dnia 26 czerwca słowiańska flota podążała ku wielkiej Lubece – miastu, które już w 1143r. wymusiło od Danii przywilej wyłączności solenia i rozprowadzania śledzi. Należy podkreślić, że Lubeka była pierwszym nadbałtyckim portem zdobytym przez Niemców na Słowianach.
Mieszczanie dostrzegli niebezpieczeństwo i zorientowali się w sytuacji. Postanowili natychmiast powiadomić rycerzy grodu oraz ludzi w mieście o zagrożeniu. Jednak na niewiele to się zdało, bowiem wszyscy: i w porcie i w mieście, byli pijani od nocnego świętowania. Już cieszyli się na przybycie armii krzyżowców, która miała obrócić w perzynę grody słowiańskich sąsiadów. Dlatego niespodziewany obodrzycki atak był niezwykle skuteczny. Statki w porcie stanęły w płomieniach i wkrótce poszły z dymem. Podobnie nadbrzeżne zabudowania i magazyny. Zginęło ponad trzystu mężczyzn, którzy próbowali walczyć ze Słowianami. Inni poszli w niewolę. Ci, którzy zamknęli się w warownym grodzie musieli wycierpieć dwudniowe oblężenie. Słowiańskie oddziały konne przemieszczały się po ziemi wagryjskiej, rujnując, co tylko napotkały! Aby pozbawić krzyżowców zapasów żywności wzniecano pożary. Płomienie trawiły pola uprawiane przez osadników z Westfalii, Niderlandów i innych kolonistów. Kto próbował opierać się zbrojnie – zginął, a jego żony i córki uprowadzano w niewolę.
Gdy tylko o słowiańskiej wyprawie dowiedział się niemiecki władca Holsztynu i Wagrii hrabia Adolf, natychmiast zaczął gromadzić wojska, z którymi ruszył, aby wypędzić najeźdźców. Skoro wieść o tym doszła do Słowian, powrócili na swoje śmigłe statki pełne niewolników i wspaniałych łupów, po czym wrócili do swoich siedzib.
Dokładną relację z tej wyprawy znamy z kroniki Helmolda – ówczesnego proboszcza Bozowa w ziemi Obodrzyców, który pisze:
“Niklot czując, że wyruszenie wyprawy zostało już bezapelacyjne postanowienie, przygotowuje potajemnie siły morskie i przepłynąwszy cieśninę [Meklemburską],skierowuje flotę do ujścia Trawny /Trawe/, pragnąc ugodzić ziemię Wagrów zanim by jeszcze wojska saskie wtargnęły do jego państwa. O świcie dnia, w który obchodzi się święto męczenników Jana i Pawła [tj. 26. VI], flota Słowian wpłynęła przez ujście Trawny. Wtedy mieszczanie niemieckiej Lubeki, usłyszawszy zgiełk wojska, przywoływali mężów grodu mówiąc: “Usłyszeliśmy odgłos wielkiej wrzawy nadchodzącego tłumu i nie wiemy, kto by to był?” Wysłali również gońców do miasta i na targowisko, zawiadomić o grożącym niebezpieczeństwie. Lecz lud pijany od mnóstwa trunków nie dał się oddalić ani z ulic, ani ze statków, dopóki otoczeni wrogami nie utracili przez podłożony pożar łodzi obładowanych towarem. Tego dnia zginęło powyżej trzystu mężów [...] Następnie ci, którzy byli w grodzie, musieli wycierpieć dwudniowe oblężenie. Natomiast oddziały konne przebiegające całą ziemię Wagrów rujnowały, co tylko zastały. Żarłoczny płomień strawił opole darguńskie i cokolwiek w dół Trawny uprawione było przez Westfalów, Holendrów i innych obcych kolonistów. Urządzili także rzeź tych dzielnych mężów, którzy przypadkiem próbowali opierać się zbrojnie, a ich żony i córki uprowadzili w niewolę [...] Dowiedziawszy się o tym hrabia Adolf, władca Holsztynu i Wagrii, zgromadził wojska do walki ze Słowianami i wypędził ich ze swej ziemi. Skoro wieść o tym doszła do Słowian, powrócili do statków i odpłynęli obciążeni pojmanymi ludźmi i różnym dobrem, które byli zrabowali w ziemi wagryjskiej”
Główne siły krzyżowców nie zdołały pomóc Lubece, gdyż z trudem oblegały słowiański gród Dąbin (Dobbertin) oraz położony w pobliżu Zwierzyn (obecnie Schwerin) W Zatokę Wyszomierską wpłynęło prawie dwa tysiące duńskich statków, które dostarczyły stutysięczną armię wojowników biorących również udział w oblężeniu. Duńczycy zajęli port w Wyszomierzu (obecnie Wismar). Tymczasem obrońców Dąbina postanowili odciążyć pobratymcy z Rany. Wróżba świętowita w Arkonie wypadła pomyślnie i wielka rańska flota przybyła Obodrzycom na odsiecz. Słowiański atak ugodził zaskoczonych Duńczyków tak silnie, że nawet ich dowódca Asker – wielki biskup Roskilde – stracił głowę i ze świtą uciekł na ląd, pozostawiając swoje statki. Stojąca na zewnątrz flota Skanów została całkiem zniszczona. Tymczasem Niekłót śmiałym wypadem z twierdzy rozbił wojsko duńskie oblegające Dąbin i wiele tysięcy Duńczyków “zgładziły słowiańskie miecze”. Do tego doszła wieść o napadzie Słowian na ich flotę. Przestraszeni Duńczycy wycofali wojska z oblężenia Dąbina, powrócili na statki i zaatakowali Ranów, którzy jednak na swoich znacznie szybszych statkach bez trudu umknęli pościgowi. A cel, jakim było odciążenie obrońców Dąbina, został w pełni osiągnięty. Obwiniający się wzajemnie za klęskę skłóceni Duńczycy nie powrócili już wspomagać krzyżowców, lecz na ocalałych okrętach uciekli do swoich grodów.
Podobna, wzajemna pomoc Słowian ochroniła przed zdobyciem i zniszczeniem przez wojska krzyżowe warowny Dymin (obecnie Demmin) nad rzeką Trzebszą (Trebel) i pobliski Mechlin (obecnie Meklenburg). Słowianie coraz częściej robili wypady z obleganych grodów, a ich niewielkie odziały skutecznie nękały krzyżowców.
Całkowitą militarną i moralną kompromitacją wyprawy krzyżowej na ziemie Słowian okazał się nadodrzański Szczecin, na wałach którego biskup Wojciech, dawny kapelan Bolesława Chrobrego umieścił chrześcijańskie krzyże. Następnie wyszedł z procesją przed wały grodu i wytłumaczył krzyżowcom, że chrystusowa religia trwa na tej słowiańskiej ziemi już od 1124 roku. A wprowadził ją nie kto inny, tylko sam biskup Otton z Bambergu. Zarzucił przy tym saskim książętom ich gwałty i grabieże podkreślając, że nawracanie jest sprawą pokoju, a nie oręża i rozlewu krwi. Po otrzymaniu wynegocjowanego okupu krzyżowcy odstąpili od miasta. Przy stracie wielu ludzi, bez większych łupów, z opuszczonymi głowami rycerze krzyżowi wracali spod Szczecina do domu. Dołączyły do nich bezskutecznie oblegające Dąbin i Dymin wojska krzyżowe, których jedynym osiągnięciem było to, że Niklot obiecał im przyjąć chrześcijaństwo i wypuścić jeńców. Tak właśnie wielka i szumna wyprawa krzyżowa na Słowian północy zakończyła się nieoczekiwanie marnym skutkiem, a nawet kompromitacją saskich wichrzycieli.
Autor: Wrzesław Mechło / Za: http://www.wrzeslaw-legends.yoyo.pl/kruc.html
![null]()
KALENDARIUM DZIEJÓW SŁOWIAN POŁABSKICH
Dariusz Sieczkowski
(rok I, bohemistyka, zaoczne)
Od autora:
Słowianie Połabscy należą do Słowian zachodnich. Jako, że ziemie ich oddzielały terytoria plemion polskich od Niemiec, historia i władcy omawianych plemion są często wykorzystywani w budowaniu ideologii narodowościowej lub idei jednego państwa słowiańskiego przez ruchy o charakterze narodowościowym. Autor zdecydował się na formę kalendarium aby zminimalizować powtórzenia z dostępnych opracowań i uniknąć oskarżeń o plagiat. W przypadku wczesnej historii powtórzeń, niestety, nie da się uniknąć. Mimo suchych wykazów dat autor starał się zwrócić uwagę na okoliczności zdarzeń.
Wprowadzenie:
Spośród plemion należących do Słowian Połabskich najczęściej możemy usłyszeć o Obodrytach i Wieletach. Co prawda istniało plemię Obodrytów, lecz było ono jedynie częścią Związku Obodryckiego utworzonego z plemion : Wagrów, Połabian, Warnawów i Obodrytów. Ziemie tego Związku znajdowały się na północy, od wschodu oddzielone ziemiami pomorskimi i polskimi, a od zachodu Niemcami. Od północy otaczało plemiona te Morze Bałtyckie. Nietrudno się domyślić, że dość duża część mieszkańców trudniła się rybołóstwem i korsarstwem. Obodryci wiecznie rywalizowali ze Związkiem Wieletów, do którego z kolei należały następujące plemiona: Chyżanie, Czrezpienianie, Tolężanie i Redarowie. Okresowo przyłączali się doń Wkrzanie, Morzycy i Rzeczanie. Antagonizmy obodrzycko-wieleckie wykorzystywali władcy sascy interweniując w tamtejsze stosunki wewnętrzne, co prowadziło stopniowo do zależności polityczno-ekonomicznej. Spośród grup plemiennych ważna jest też grupa “serbsko-łużycka” – Łużyczanie, Miliczanie, Selpoli, Bieżuńczanie, Serbowie, Żytycy, Koledzicy, Żyrmuntowie, Susłowie i Dalemińcy (Głomacze). Jeżeli chodzi o pojedyncze plemiona początkowo nie skupione w żadnym ze związków to istotną rolę w dziejach Słowian Połabskich odgrywali Stodoranie. Inne mniejsze plemiona np. Sprewianie, Doszanie, Ziemczycy czy Drzewianie z czasem zostały pochłonięte przez rosnące w siłę państwa związkowe lub dostały się pod wpływy niemieckie. Powstawanie związków było naturalną koleją rzeczy przy przeobrażeniach społeczno-ekonomicznych tamtego okresu.
Słowianie zasiedlili omawiane ziemie podczas “wędrówki ludów”. Wtedy istniał jeszcze wspólny język prasłowiański. Z czasem wyodrębniły się języki właściwe dla danych regionów zaliczone do lechickiej grupy językowej. Języki Łużyczan – dolno- i górnołużycki zostały zachowane i są dzisiaj krzewione przez pasjonatów liczących przy okazji na zyski finansowe. Wymarł język słowiński i połabski używany przez Obodrytów, najbliższy mu, wśród istniejących jest język kaszubski – wskrzeszony, wszystko wskazuje, iż będzie przeżywał swój renesans.
Słowianie Połabscy czcili bóstwa. Można przyjąć iż bóstwo było w pewnym sensie symbolem niezależności danego plemiona, przy czym np. w Związku Wieletów na całym terytorium głównym bóstwem był Swarożyc, u Rugian – Świętowit oraz Rujewit, u Obodrytów dość dużą rolę odgrywał Czernoboh, któremu nie składano jako ofiary przekleństwa i złorzeczenia. Istniał szereg innych czczonych bóstw, opisy niektórych wierzeń typu “przepowiadający przyszłość rumak” są dla nas czymś bezsensownym, jednak wtedy pogaństwo trzymało się dobrze, nawet po przyjęciu chrześcijaństwa przez niektórych książąt co jakiś czas wybuchały powstania pogańskie. Należy również zwrócić uwagę, iż wczesne średniowiecze nie cechowało się takim fanatyzmem religijnym jak czasy wypraw krzyżowych.
Na temat historii Słowian Połabskich istnieje tylko kilka opracowań w języku polskim, szereg artykułów oraz materiał źródłowy w postaci “Kroniki Słowian” autorstwa Helmolda. Kronika cechuje się mnóstwem wtrąceń z Biblii i zapożyczeń z Kroniki Adama IV. Czasem można powoływać się na skąpe informacje w sagach państw skandynawskich. Autor bazował głównie na literaturze Jerzego Strzelczyka.
Kalendarium obejmuje okres od pierwszej wzmianki w Kronice Fredegara do upadku Arkony.
KALENDARIUM:
Od 2 poł VI w. – początek osadnictwa Słowian. Plemiona germańskie ekspandują w tym czasie w kierunku granic Cesarstwa Rzymskiego.
Ok. 632 – w kronice Fredegara pojawia się pierwsza wzmianka o konkretnym władcy Słowian Połabskich – Derwanie – księciu plemienia Surbiów (Serbów). Po klęsce Franków pod Wogatizburgiem wciela on swój kraj do państwa Samona.
789 – wyprawa Karola Wielkiego na księcia zwierzchniego Wieletów – Dragowita. Wojska Franków wspomagali Sasi, Fryzowie, Obodryci i Serbowie. Za panowania Karola Wielkiego została wytyczona tzw. limes Saxoniae – granica obodrycko-saska. Między Łabą a Zatoką Kilońską. Król, a później cesarz nie zmuszał zależnych plemion do przyjęcia chrześcijaństwa. Zadowalał się trybutem i sojuszem.
792 – powstanie antyfrankijskie Sasów połączone z wystąpieniem Wieletów.
795 – zamordowanie przez Sasów księcia obodryckiego Wiczana, będącego w sojuszu z Karolem Wielkim, podczas kolejnego saskiego powstania antyfrankijskiego. Książę miał wspomagać wojska króla w jego tłumieniu.
798 – książę obodrycki Drożko zwycięża Sasów w bitwie pod Święcianą.
805 – Frankowie najeżdżają kraj Dalemińców.
806 – Sorabowie uznają zwierzchnictwo Franków. 808 – najazd Duńczyków na ziemie obodryckie. Równoczesne wystąpienie Wieletów. Smoleńcy i Linonowie odłączają się od Związku Obodrzyckiego. Drażko uchodzi na wygnanie.
809 – powrót Drażka z wygnania. Wyprawa odwetowa na Wieletów, opanowanie terytorium Smoleńców. W mieście Rerik książę zostaje zamordowany z rozkazu króla duńskiego.
810 – wyprawa odwetowa Wieletów na ziemie obodryckie. Zniszczenie grodu Franków Hohbuoki.
812 – wyprawa frankijska na ziemie wieleckie.
814 – śmierć Karola Wielkiego. Stopniowe zrzucanie zależności przez plemiona Słowian Połabskich. Okres względnego spokoju
844 – Ludwik Niemiecki najeżdża Obodrytów. Podczas walki ginie książę zwierzchni Gostomysł. Władza przechodzi w ręce naczelników plemiennych, co powoduje osłabienie Związku jako organizmu państwowego.
928 – Henryk I po długim oblężeniu zdobywa Brandenburg – główny gród Stodoran.
929 – pod naporem dwudziestodniowego oblężenia wojsk niemieckich pasa Gana – główny gród Dalemińców (Głomaczów). Wojska niemieckie urządzają rzeź ludności.
929 – powstanie Redarów. Kres powstaniu zadaje zwycięstwo niemieckie w bitwie pod Łączynem 4 IX.
931 – kampania niemiecka przeciw Obodrytom. Jeden z tamtejszych władców zmuszony do przyjęcia chrztu.
932 – wojska Henryka I atakują ziemie Łużyczan i Milczan.
934 – wyprawa niemiecka na ziemie Wkrzan.
936 – najazd Ottona I na Redarów.
939 – kampania niemiecka przeciw Obodrytom i Stodoranom. Silne wtedy plemię Stodoran zostaje pokonane dzięki zdradzie wracającego, rzekomo, z niewoli księcia Tęgomira.
939 – legendarna uczta u margrabiego Gerona zakończona zamordowaniem 30 naczelników plemion.
948 – pierwsze dwa biskupstwa w krajach Słowian Połabskich Brandenburg i Hawelberg.
954 – Wkrzanie przyjmują zależność od Gerona.
954 – wielkie powstanie antyniemieckie koalicji obodrycko-wieleckiej. Niemców wsparli Ranowie, Słowianie ponieśli decydującą klęskę nad Rzekienicą (16 X 955), kiedy zginął książę obodrycki Stojgniew. Niepokoje trwały aż do 960.
963 – margrabia Geron podbija Łużyczan i Milczan.
968 – powstanie biskupstw w Merseburgu, Żytycach i Miśni.
983 – kolejne wielkie powstanie Wieletów (od 29 VI). Zdobycie Hawelberga i Brandenburga, powrót religii pogańskiej. Równolegle z powstaniem książę obodrycki Mściwój najeżdża i puszcza z dymem Hamburg. Powstanie stłumione na początku sierpnia.
990 – powstanie Obodrytów pod wodzą Mściwoja i Mścidraga. Wg. Helmolda przyczyną owego powstania miało być nazwanie księcia Mściwoja “psem” przez margrabiego Teodoryka. Słowianie spustoszyli Nordalbingię oraz urządzili rzeź chrześcijan w Starogardzie.
1017 – Wieleci wspomagają Niemców w wyprawie przeciw Chrobremu.
1018 – najazd Wieletów na ziemie Obodrytów, połączony z reakcją pogańską. Książę obodrycki Mścisław, który wg. Helmolda “otwarcie wyznawał Chrystusa, choć potajemnie go prześladował” opuszcza kraj. Rozpad pokonanego związku.
1033 – zwycięstwo Wieletów nad Sasami pod Wierzbnem.
Lata 30 XI w. – ponowne zjednoczenie związku obodrzyckiego przez Racibora, zamordowanego wkrótce z inspiracji Duńczyków.
1043 – wyprawa Obodrytów na Duńczyków. Klęska najeźdźców i wymordowanie synów Racibora. Władzę przejmuje Gotszalk ocalając Związek przed rozpadem, chociaż będzie marionetką w rękach Duńczyków i Sasów. Zasłynie jako gorliwy krzewiciel chrześcijaństwa.
1045 – wtargnięcie Wieletów na zeimie saskie. Najeźdźcy pokonani przez Henryka III.
1056 – wojska wieleckie zadają klęskę dużym siłom saskim pod Przecławą. Ginie dowódca Sasów – margrabia Wilhelm.
Ok. 1058 – rozłam w Związku Wieleckim. Plemiona Czrezpienian i Chyczan buntują się przeciw dominacji Redarów i Tolężan. Redarowie przy pomocy Gotszalka i Duńczyków zwyciężają buntowników. Ziemie zbuntowanych plemion przechodzą we władanie Związku Obodryckiego.
7 VI 1066 – zamordowanie Gotszalka w Łączynie z inspiracji Związku Wieleckiego. Powstanie szwagra zamordowanego księcia – Blusa i reakcja pogańska – ukamienowanie chrześcijan w Raciborzu. Zniszczenie Hamburga. Władza przechodzi na krótko w ręce Budiwoja, zostaje on jednak w tym samym roku pokonany przez Kruta. Okres rządów Kruta jest okresem wzmocnienia państwa mimo dalszych walk z Budiwojem o władzę.
1068 – biskup halbersztadzki Burchard zbrojnie występuje przeciw Wieletom, zdobywa Retrę po czym burzy świątynię Swarożyca. Ten moment można uznać za zmierzch Związku Wieletów.
Ok. 1069 – na krótko na tron obodrycki powraca Budiwoj wspierany przez Sasów.
Ok. 1072 – Książę Krut zmusza Sasów do płacenia trybutu.
1074-1075 – wojna domowa u Obodrytów. Budiwoj ginie wraz z elitą rycerstwa Bardów w okolicach grodu Płonia.
1093 – Wyprawa księcia saskiego Magnusa na ziemie Brzeżan i Stodoran. Słowianie ponoszą klęskę pod Śmiłowym Polem. Zdobycie czternastu grodów słowiańskich.
1093 – Henryk Gotszalkowic morduje Kruta i dzięki poparciu Sasów zdobywa władzę. Ziemie wieleckie przechodzą we władanie Obodrytów.
1100 – margrabia Marchii Północnej Udo zdobywa Brandenburgię.
1108 – manifest biskupów niemieckich nawołujący do ekspansji na ziemie Słowian Połabskich.
1127 – zamordowanie Henryka Gotszalkowica.
1127 – morderstwa na dwóch książętach słowiańskich – Wirikindzie w Hawelbergu i Meinfrydzie w Brandenburgu.
1128 – ziemiami obodryckimi włada królewicz duński Kanut Laward. Terytorium Związku uszczupla się.
1131 – zamordowanie Kanuta Lawarda. Rozpad Związku na dwie części rządzone przez innych władców: Przybysław staje się władcą Wagrów i Połabian – Obodrytami i Warnawami rządzi Niklot.
1136 – Albrecht Niedźwiedź opanowuje kraj Brzeżan
Ok. 1138 – najazd Przybysława na gród Seteberg symbolizujący zwierzchność niemiecką nad tymi ziemiami. Liczne akcje odwetowe.
Ok. 1140 – Adolf II Holsztyński wciela w życie plan zasiedlania ziem Wagrów przez osadników niemieckich.
1147 – krucjata przeciw Obodrytom. Książę Niklot odpiera ataki wsławiając się zniszczeniem okrętów przeciwnika. Uderzenie drugiej armii krzyżowców kompromituje oblężenie chrześcijańskiego Szczecina. Niklot zawiera sojusz z Niemcami.
1150 – bezpotomna śmierć władcy Stodoran Przybysława-Henryka, w następstwie jej ziemie te uzyskuje Albrecht Niedźwiedź.
1151 – Czrezpienianie i Chyczanie podnoszą bunt przeciwko Niklotowi.
1157 – pierwsza z serii kampanii króla duńskiego Waldemara I przeciw Ranom.
1160 – najazd Henryka Lwa na państwo Niklota. Książę obodrycki ginie mimo dzielnej obrony.
1160 – po wyprawie duńskiej Rugianie uznają częściową zwierzchność duńską.
1161 – z ziem obodryckich Henryk Lew tworzy lenno nadane dwóm synom dzielnego księcia – Przybysławowi i Warcisławowi.
1162 – Rugianie uznają zwierzchnictwo duńskie i zobowiązują się do płacenia trybutu.
ok. 1163 – Stracenie na szubienicy Warcisława podnoszącego bunt przeciwko zależności od Hneryka Lwa.
1164 – książę Ranów Ciesław obejmuje jedno z trzech księstw Chyczańskich.
1165 – Rugianie zrzucają zwierchnictwo duńskie.
1166 – Przybysław staje się wasalem władcy niemieckiego. Stopniowe niemczenie się ziem słowiańskich.
1168 – Duńczycy zdobywają Arkonę – miejsce kultu Świętowita. Książę Ciesław na mocy układu pokojowego zostaje lennikiem Danii.
1170 lub 1171 – pierwsze opactwo cystersów w kraju Obodrytów ufundowane przez Przybysława i ulokowane w Doberanie.
1325 – śmierć ostatniego z książąt rugijskich, zniemczonego, sławnego z pisania wierszy po niemiecku – Wisława III
Literatura:
1) J. Strzelczyk – Słowianie Połabscy
2) Helmold – Kronika Słowian
3) J. Strzelczyk – Wstęp i komentarz do Kroniki Helmolda
4) J.Skowronek, M. Tanty, T.Wasilewicz – Historia Słowian Południowych i Zachodnich
5) B. Zientara – Historia powszechna średniowiecza
6) Mały słownik kultury dawnych Słowian
Źródło: Slawistyka Bielsko
Zobacz też: http://opolczykpl.wordpress.com/arkona/