Quantcast
Viewing all articles
Browse latest Browse all 33

Z Księgi Tanów - Starosłowiańskie Święto Wiosny (Święto Świąt) czyli Wielka Noc Nowego Roku

Image may be NSFW.
Clik here to view.
Reblogged from białczyński:

Image may be NSFW.
Clik here to view.
Kliknij, aby wyświetlić oryginalny wpis

Copyright © by Czesław Białczyński

Bazie leszczczynowe powinno się nazywać  - koszkami, a czasami mówi się na nie kotki

W chrześcijańskim kalendarzu świąt są dwa naprawdę wielkie momenty, którym podporządkowano wszystkie daty obrzędowego cyklu. To Boże Narodzenie obchodzone w chwili Zimowego Górowania Nocy, czyli w dniu, kiedy noc jest najdłuższa, a dzień najkrótszy, oraz Wielkanoc związana organicznie z Wiosennym Przesileniem.

Czytaj dalej… 6 022 more words


" Magiczna Moc Wielkiej Nocy " :

http://wiernipolsce.wordpress.com/2011/04/23/magiczna-moc-wielkiej-nocy/

W starożytności święto 25 grudnia było świętem bóstw solarnych .
W co wierzą zjudaizowani " chrześcijanie " - katolicy ?
Czy znasz genezę swojej " tradycji " , katoliku ? :

SOL INVICTUS - SŁOŃCE NIEZWYCIĘŻONE :

SATURNALIA - doroczne święto ku czci Saturna :

ŚWIĘTO GODOWE - pradawne święto Słowian :


Rodzima magia , rytuały , znaki , symbole , wróżbiarstwo :


Image may be NSFW.
Clik here to view.
http://bialczynski.files.wordpress.com/2011/12/makowskij-c59bwic485teczne-wrc3b3c5bcby-405.jpg

Konstanty Makowski – Świąteczne wróżby (jak widać powszechne i w XIX wieku)


W latach 70-90 tych XX wieku i wcześniej, nie znaleźlibyście w codziennych czy kolorowych gazetach  informacji i wzmianek na temat pogańskiego zakorzenienia obrzędów , rytuałów czy znaków chrześcijańskich. Była to starannie skrywana tajemnica Kościoła. Co ciekawe także komunistyczni politrukowie nieszczególnie chętnie wspominali o takich sprawach. W PRL obowiązywał niepisany podział władzy: w zamian za neutralność Kościoła na niwie polityki, Komuna zachowywała neutralność w kwestiach religijnych (neutralność rozumianą po bolszewicku, bo oczywiście wcielano w życie ideologię moskiewską, a więc między innymi obchodzono święto Dziadka Mroza, który obdarowywał dzieci po przedszkolach i szkołach – tuż przed świętami Bożego Narodzenia).

O " Bożym Narodzeniu " :

http://www.cai.org/files/theme-sheets/p … 2024pl.pdf

"Gdy zastanowimy się, jak często Kościół umiejętnie potrafił zasiać ziarna nowej wiary na starej pogańskiej glebie, możemy założyć, że uroczystości wielkanocne związane ze śmiercią i zmartwychwstaniem Chrystusa oparte były na podobnych obrządkach ku czci zmarłego i powracającego do życia Adonisa, które, jak wolno nam przypuszczać z przytoczonych uprzednio dowodów, obchodzone były w Syrii o tej samej porze roku. Typ pogrążonej w żałobie bogini z umierającym w jej ramionach kochankiem przypomina i mógł być wzorem dla motywu pięty w sztuce chrześcijańskiej, dla postaci Najświętszej Panny z martwym ciałem jej boskiego Syna, której najwspanial­szym przykładem jest rzeźba Michała Anioła w bazylice Św. Piotra. Ta szlachetna grupa, w której straszliwy ból matki kontrastuje w tak cudowny sposób ze spokojem śmierci u jej Syna, jest jedną z najwspanialszych kompo­zycji w marmurze. Starożytna sztuka grecka przekazała nam niewiele równie pięknych arcydzieł i ani jednego tak bardzo wzruszającego. W związku z tym warto przypomnieć powszechnie znane stwierdzenie św. Hieronima. Opowiada on, że w Betlejem miejsce, w którym zgodnie z tradycją narodził się Chrystus, ocienione było gajem jeszcze starszego syryjskiego boga Adonisa i że w tym miejscu, gdzie zapłakało Dziecię Jezus, opłakiwano kochanka Wenus. Chociaż nie mówi on tego wyraźnie, wydaje się, iż Hieronim uważał, że poganie zasadzili gaj Adonisa już po urodzeniu Chrystusa, by zbezcześcić święte miejsce. Mógł się mylić. Jeśli Adonis istotnie był, jak dowodziłem, duchem zboża, trudno o bardziej odpowiednik dla niego miejsce zamieszkania aniżeli Betlejem (Dom Chleba) i być może czczono go w tym Domu Chleba na długo przed narodzeniem się Tego, który powiedział: „Ja jestem chlebem życia." Jeśli nawet przyjmiemy hipotezę, że Adonis znalazł się po Chrystusie, a nie przed Nim, w Betlejem, wybór tej smutnej postaci dla oderwania chrześcijan od ich Boga musimy uważać za niezwykle trafny, jeśli przypomnimy sobie podobieństwo obrządków ku czci śmierci i zmartwych­wstania obu. Jedną z najwcześniejszych siedzib kultu nowego Boga była Antiochia i tu, jak widzieliśmy, śmierć starego boga obchodzono co roku bardzo uroczyście. Okoliczności towarzyszące wjazdowi cesarza Juliana w czasie święta Adonisa pozwolą, być może, ustalić datę tej uroczystości. Gdy cesarz zbliżał się do miasta, przyjęto go modlitwami, jak gdyby był bogiem, i zdziwiły go głosy tłumu wołającego, że gwiazda zbawienia zaświtała na wschodzie. Był to niewątpliwie jedynie okolicznościowy komplement służal­czego wschodniego tłumu dla rzymskiego imperatora. Ale jest również rzeczą możliwą, że regularne wschodzenie jasnej gwiazdy stanowiło sygnał do rozpoczęcia święta, i tak się mogło złożyć, że gwiazda pojawiła się nad horyzontem właśnie w chwili przyjazdu cesarza. Przypadek taki musiałby pobudzić wyobraźnię przesądnego i podnieconego tłumu, który w związku z tym powitał wielkiego człowieka jako bóstwo zapowiedziane przez znak na niebie. Być możfe zresztą, że cesarz pomylił okrzyki skierowane do gwiazdy i przyjął je jako powitanie. Otóż Astarte, boska kochanka Adonisa, identyfi­kowana była z planetą Wenus, a jej przemiana z gwiazdy porannej w wieczor­ną śledzona była uważnie przez babilońskich astronomów, wróżących z jej pojawiania się i znikania. Możemy więc z tego wyciągnąć wniosek, że święto Adonisa zbiegało się z pojawieniem się Wenus jako gwiazdy porannej lub wieczornej. Ale gwiazda, którą powitali mieszkańcy Antiochii, ukazała się na wschodzie, jeśli więc była to Wenus, to jedynie jako gwiazda poranna. W Afaka w Syrii, gdzie znajdowała się słynna świątynia Astarte, sygnałem do rozpoczęcia uroczystości było pojawienie się meteoru spadającego w niektóre dni jak gwiazda ze szczytu góry Liban do rzeki Adonis. Uważano, że tym meteorem jest Astarte, a jej lot powietrzny mógł być tłumaczony jako zstąpienie zakochanej bogini w ramiona kochanka. W podobny sposób w Antiochii i innych miastach pojawienie się gwiazdy porannej w dniu święta mogło być witane jako przybycie bogini miłości, która zjawiła się, by obudzić swego zmarłego kochanka spoczywającego na ziemskim łożu. Jeśli więc l.;ik było, możemy przypuścić, że ta właśnie gwiazda poranna prowadziła Mędr­ców Wschodu do Betlejem, do owego uświęconego miejsca, które słyszało, jak twierdzi św. Hieronim, płacz Dziecięcia Jezus i lament nad Adonisem.

[...]W każdym razie nie ulega wątpliwości, że religia Mitry była poważnym rywalem chrześcijaństwa łącząc uroczysty rytuał z dążeniem do czystości moralnej i nadzieją na nieśmiertelność. Przez pewien nawet czas wynik walki między dwiema religiami pozostawał w zawieszeniu. Pouczającą pozostałością tej długiej walki jest nasze święto Bożego Narodze­nia, które Kościół, jak się zdaje, zapożyczył bezpośrednio u swego pogańskie­go rywala. W kalendarzu juliańskim dzień 25 grudnia uważany był za zimowe przesilenie i dzień narodzin słońca, ponieważ od tej zwrotnej daty dzień staje się dłuższy, a słońce nabiera coraz większej siły. Niezwykłe było święto boskich narodzin w tej postaci, w jakiej obchodzono je w Syrii i Egipcie. Celebranci udawali się do wewnętrznych kaplic, z których wypadali o półno­cy z głośnymi okrzykami: „Dziewica powiła! Światło przybywa!" Egipcjanie przedstawiali nawet nowo narodzone słońce w postaci niemowlęcia, które w dniu jego urodzin, w zimowe przesilenie, pokazywali wiernym. Nie ulega wątpliwości, że dziewica, która poczęła syna i wydała go na świat 25 grudnia, była wielką wschodnią boginią, zwaną przez Semitów niebiańską dziewicą lub po prostu niebiańską boginią. W krajach semickich była ona jedną z odmian Astarte. Otóż wyznawcy boga Mitry identyfikowali go ze słońcem czy też, jak je zwali, Niezwyciężonym Słońcem. Stąd też jego dzień urodzenia przypadał również dwudziestego piątego grudnia. Ewangelie nie wspominaj ą o dniu narodzenia Chrystusa i zgodnie z tym starożytny Kościół święta takiego nie obchodził. Z czasem jednak egipscy chrześcijanie zaczęli uważać szósty stycznia za dzień Bożego Narodzenia i zwyczaj upamiętnienia narodzin Zbawiciela w tym dniu rozpowszechniał się stopniowo, aż w czwartym wieku przyjął się na całym Wschodzie. Ale pod koniec wieku trzeciego i na początku czwartego Kościół zachodni, który nigdy nie uznawał szóstego stycznia za dzień Bożego Narodzenia, przyjął datę dwudziestego piątego grudnia jako prawdziwą, a z czasem decyzję tę uznał również Kościół wschodni. W Antiochii zmianę tę wprowadzono dopiero około roku 375.

Czym kierowały się władze kościelne ustanawiając święto Bożego Narodze­nia? O motywach tej innowacji mówi z całą szczerością pewien pisarz syryjski, sam zresztą chrześcijanin. Powód, dla którego Ojcowie Kościoła przenieśli uroczystość z szóstego stycznia na dwudziestego piątego grudnia - opowiada - jest następujący: „Istniał wśród pogan zwyczaj święcenia tegoż samego dwudziestego piątego grudnia jako dnia narodzin słońca, kiedy to na znak święta palono światła. W tych uroczystościach i obrządkach brali również udział chrześcijanie. Gdy więc Doktorzy Kościoła stwierdzili, że chrześcijan pociąga ta uroczystość, naradzili się i postanowili, by tego dnia obchodzone było prawdziwe Boże Narodzenie, a szóstego stycznia święto Trzech Króli. W związku z tym zachował się zwyczaj palenia świateł aż do szóstego." Na pogańskie pochodzenie Bożego Narodzenia niedwuznacznie wskazuje, a na- wet milcząco to przyznaje, Augustyn, gdy napomina swych braci chrześcijan, by nie obchodzili tego dnia jak poganie ku czci słońca, lecz ku czci tego, który słońce stworzył. W podobny sposób Leon Wielki potępiał zgubne wierzenie, że Boże Narodzenie obchodzone było uroczyście ze względu na narodziny nowego słońca, a nie z powodu narodzin Chrystusa.

Tak więc okazuje się, że Kościół chrześcijański obrał datę dwudziestego piątego grudnia dla obchodzenia urodzin swego Twórcy w celu odwrócenia nabożności pogan od słońca i przeniesienia jej na tego, który zwany był Słońcem Sprawiedliwości. Jeśli tak było istotnie, to całkiem możliwy staje się domysł, że podobnymi motywami kierowały się władze kościelne, dostosowu­jąc wielkanocne święto śmierci i zmartwychwstania Pana do uroczystości śmierci i zmartwychwstania innego azjatyckiego boga, która wypadała w tej samej porze roku. Obrządki wielkanocne przestrzegane nadal w Grecji, na Sycylii i w południowych Włoszech są pod pewnymi względami bardzo podobne do rytuału Adonisa i, jak już sugerowałem, Kościół, być może, świadomie dostosował nowe święto do pogańskiego poprzednika w celu zdobycia dusz dla Chrystusa. Nastąpiło to jednak raczej w greckiej aniżeli w łacińskiej części starożytnego świata, wydaje się bowiem, że kult Adonisa nie pozostawił głębszego śladu w Rzymie i na Zachodzie. Pewne jest, że kult ten nigdy nie wszedł w skład urzędowej religii rzymskiej. Miejsce, które mogłoby mu przypaść w uczuciach pospólstwa, zajęte już było przez podobny, chociaż bardziej barbarzyński kult Attisa i Wielkiej Matki. Otóż w Rzymie śmierć i zmartwychwstanie Attisa obchodzono oficjalnie dwudziestego czwartego i dwudziestego piątego marca, ten ostatni zaś dzień uważano za wiosenne zrównanie i dlatego za najbardziej odpowiednią datę wskrzeszenia boga roślinności nieżyjącego czy też śpiącego przez całą zimę. Zgodnie jednak ze starożytną i rozpowszechnioną tradycją Chrystus cierpiał na krzyżu dwudziestego piątego marca i wobec tego niektórzy chrześcijanie obchodzili ukrzyżowanie tego właśnie dnia niezależnie od fazy księżyca. Zwyczaj ten był z pewnością przestrzegany we Frygii, Kapadocji oraz Galii i mamy podstawy przypuszczać, że przez pewien czas również w Rzymie. Tak więc tradycja głosząca, że śmierć Chrystusa nastąpiła dwudziestego piątego marca, była dawna i głęboko zakorzeniona. Jest to tym ciekawsze, że względy astronomi­czne dowodzą, iż nie może ona mieć żadnych podstaw historycznych. Wypły­wa z tego, jak się zdaje, wniosek nieodparty, że męczeństwo Chrystusa zostało samowolnie odniesione do tej daty, by harmonizowało ze starszym świętem wiosennego zrównania. Tego zdania jest uczony historyk Kościoła monsignor Duchesne1, wskazujący na to, że śmierć Zbawiciela przypadała dzięki temu na dzień uchodzący w powszechnym mniemaniu za dzień stworzenia świata. Ale zmartwychwstanie Attisa łączącego w sobie postacie boskiego ojca i syna, było oficjalnie obchodzone w Rzymie tego samego dnia. Jeśli przypomnimy sobie, że dzień św. Jerzego w kwietniu zastąpił dawne pogańskie uroczystości Parilia, że dzień św. Jana Chrzciciela w czerwcu zajął miejsce pogańskiego święta letniego przesilenia i wody, że wniebowzięcie w sierpniu wyrugowało święto Diany, że Dzień Zaduszny w listopadzie jest kontynuacją starego pogańskiego święta umarłych i że nawet narodziny Chrystusa wyznaczono na zimowe przesilenie, ponieważ przypadał wtedy dzień urodzin słońca, wów­czas nie będzie bynajmniej przypuszczeniem pochopnym i nierozsądnym, jeśli założymy, że inne wielkie święto Kościoła chrześcijańskiego, Wielkanoc, mogło być w podobny sposób i z podobnych budujących przyczyn dostosowa­ne do święta frygijskiego boga Attisa, które przypadało w dzień wiosennego zrównania.

Zbieżności świąt chrześcijańskich z pogańskimi są zbyt liczne i bliskie, by mogły być czystym przypadkiem. Świadczą one o kompromisie, na który Kościół musiał pójść w godzinie swego zwycięstwa wobec swych pokonanych, ale wciąż jeszcze niebezpiecznych rywali. Nieugięty protestantyzm prymi­tywnych misjonarzy, żarliwie potępiających pogaństwo, został zastąpiony giętką polityką, wygodną tolerancją, wyrozumiałością mądrych władz koś­cielnych pojmujących, że chrześcijaństwo może podbić świat jedynie rozluź­niając zbyt sztywne zasady swego Twórcy, rozszerzając troszeczkę wąską furtkę prowadzącą do zbawienia". - Georg Frazer, Złota Gałąź


Wbrew powszechnie głoszonej dzisiaj apoteozie roli Kościoła Katolickiego w wyzwoleniu Polaków w 1981 roku, z końcem lat 70-tych XX wieku, tuż przed Sierpniem 80, Kościół niechętnie udzielał wsparcia jakiejkolwiek opozycji politycznej. Na organizowanych przez Dominikanów Wigiliach dla Hippisów (z których potem wywiedli się przecież działacze SKSów i Uniwersytetów Latających oraz KORu) pełno było ubeckich szpicli i donosicieli. Kto chciał uniknąć kontaktu z SB unikał przede wszystkim wigilii u Dominikanów i wizyt w Kurii.  To się zmieniło dopiero po Stanie Wojennym, kiedy zaangażowanie Kościoła w politykę rzeczywiście znacznie wzrosło. Kościół był przesiąknięty agenturą. Jego rola była niejednoznaczna. Jak wiadomo sam ksiądz Popiełuszko nie miał jednoznacznego wsparcia w Kościele czy w swoim kardynale.

Image may be NSFW.
Clik here to view.
http://bialczynski.files.wordpress.com/2011/12/dodoplan1.jpg

Światła Świata – rodzima/pogańska ozdoba bożonarodzeniowa 

Trudno sobie może dzisiaj wyobrazić, że do lat 90-tych, a nawet jeszcze w roku 1995, kiedy publikowałem mój artykuł o obrzędach Wielkanocnych, gdzie krok po kroku przedstawiałem pogańskie korzenie każdego najdrobniejszego zwyczaju , obrzędu i symbolu związanego z tym świętem, na temat pogańskich korzeni katolickich obrzędów panowało w Polsce powszechne milczenie. Artykuł ukazał się wtedy w Zielonych Brygadach, temat podchwyciła a raczej wykorzystała do swoich celów później Gazeta Wyborcza,  ja opublikowałem go już tylko w polonijnych gazetach w Kanadzie i Szwecji. Byłem chyba pierwszym emigracyjnym pisarzem III RP. Pierwsza Mitologia Słowian od czasów przedwojennych, ta Aleksandra Brucknera – profesora filologii polskiej ale w Berlinie, wydanie 1918 i 1924 (Mitologia polska), wznowiona została dopiero w 1980 roku, druga, powojenna, pióra Aleksandra Gieysztora, ukazała się w 1982 roku. Warto zaznaczyć, że profesor Gieysztor był Białorusinem urodzonym w Moskwie , a mianowany został profesorem przez reżim stalinowski w roku 1949, był ateistą co oczywiste, a w końcu reprezentował stronę rządową przy Okrągłym Stole. Czy ktoś inny, reprezentant mniej sowieckiego nurtu w nauce polskiej,  mógłby wydać w Stanie Wojennym (1982) Mitologię Słowian?! To było pytanie retoryczne. Czy to nie znamienne, że pierwsze powojenne wydania na ten temat pojawiają się w latach 1980-82?!

Image may be NSFW.
Clik here to view.
http://bialczynski.files.wordpress.com/2011/12/gwiazdy-l_570xn-237451252.jpg

Gwiazdy-Światy-Swiety-Cwiety – typowo słowiańskie ozdoby podsufitowe

Także okres do 2004 roku, do śmierci papieża Jana Pawła II , chociaż pisywano już wtedy “oficjalnie” na temat pogańskich korzeni świąt, sprzyjał marginalizowaniu tematu przez mainstreamowe media, które jak wiadomo chcąc wcisnąć swoją ideologię “powszechnej szczęśliwości i dobrobytu”, przeplataną przez 20 lat III RP z ideologią “konieczności zaciskania pasa i zębów, w imię lepszej przyszłości – np. na sytej szczęśliwej emeryturze” (cha,cha,cha!!!), starały się nie drażnić ogółu Polaków tego typu tematyką. Poruszanie podobnych tematów może być bowiem odczytywane przez publiczność (czytaj: adorowany medialnie obiekt manipulacji) nie jako chęć odkłamania rzeczywistości, lecz jako atak na tzw “wiarę”. Media te (G.Wyborcza i inna prasa codzienna po 1989 roku, RMF FM, Radio Zet oraz oficjalne Polskie Radio  i TVP, czy inne telewizje polskie prywatne) były i są od początku III RP tubą tylko jednej (czerwono-różowej) strony. Uprawiając od 1989 roku po prostu politykę i propagandę polityczną – nie mogły i nie mogą sobie pozwolić na mówienie prawdy, chyba że ta prawda jest akurat  zgodna chwilowo z ich linią polityczną.

Image may be NSFW.
Clik here to view.
http://bialczynski.files.wordpress.com/2011/12/dodoplan5.jpg

Polska wytwórnia światów-świetlików pracuje na pełnych obrotach
Image may be NSFW.
Clik here to view.
http://bialczynski.files.wordpress.com/2011/12/dodoplan2.jpg

Słomiany świetlik

Od pewnego momentu, gdy zaistniało Radio Maryja (1991), Gazeta Polska (1993), Nasz Dziennik (1997) i TV Trwam (2003), a po Katastrofie Smoleńskiej, wreszcie pierwszy w Polsce od upadku Czasu Krakowskiego (lokalnego prawicowego dziennika w latach 1990-1995) prawicowy, ogólnopolski dziennik  Gazeta Polska Codziennie (2011 – bynajmniej nie skrajnie prawicowy, jak to przedstawia druga strona), mamy też mainstreamowe media drugiej opcji politycznej. Jak widać budowane one były i są z niemałym wysiłkiem. Do równowagi tutaj daleko. Reszta społeczeństwa polskiego nie posiada publicznego głosu, wciąż jest wykluczona (z wyjątkiem Internetu) z jakichkolwiek form dialogu, a więc  też nic dziwnego, że nie bierze udziału w tzw “życiu politycznym” i ma do niego wybitnie lekceważący stosunek (ok. 35 – 40% społeczeństwa). Na szczęście Internet zajmuje coraz mocniejszą pozycję informacyjną – stąd ciągłe zakusy na jego ocenzurowanie w ostatnich latach.

Polityka w III RP ma wyjątkowo obrzydliwe cechy, jest skażona od pierworodności obłudą i doktrynerstwem, zakładającym w pierwszym rzędzie uczynienie z obywateli przedmiotu manipulacji. Nie miejsce tutaj by wnikać w przyczyny, dla których i jedna i druga opcja polityczna  decyduje się na obłudne mamienie “swoich” zamiast zaserwować im prawdę. Są to zaszłości historyczne, przekonanie elit oddanych w swej służbie kolonialistom Polski (rosyjskim, niemieckim, “zachodnim”, watykańskim), że misję “kolonialną”  można realizować tylko wbrew społeczeństwu, oszukując je i przedstawiając fałszywe alternatywy. To poniekąd prawda – obydwie ideologie – katolicka i internacjonalistyczna lewicowa zdążają bowiem do wyeliminowania niepodległości! Dla nich obydwu niepodległość od wzorca kulturowego i od ośrodka go głoszącego jest przeszkodą w osiągnięciu celu. Nie traktuje się więc w polskiej polityce wewnętrznej z założenia ludzi, obywateli, jako podmiotu, lecz jako mięso armatnie tej czy innej strony, z ośrodkiem decyzyjnym  NA ZEWNĄTRZ, lub serwilistycznie podległą ideologicznie takiemu ośrodkowi.

Zakamuflowani Czerwoni i ich trockistowscy poplecznicy starają się przyciągnąć do siebie to “mięso armatnie” podlizując się religijności tłumu (albo “narodu”, ale rozumianego tylko w cudzysłowie). Tym przyciągniętym obłudą mięsem (bo trockiści czy byli komuniści to przecież materialiści i ateiści przybrani w piórka religijnej tolerancji) walą następnie w przeciwnika, który jest przynajmniej w kwestii wiary chrześcijańskiej mniej czy bardziej szczery, bo wierzy, ale tę wiarę bezwzględnie wykorzystuje z kolei nie w celach religijnych, np. krzewienia wiary, ale do walenia we wrogów własnym mięsem armatnim, skaptowanym na hasła fundamentalizmu religijnego.

Obie opcje mają na rękach krew Polaków, a ich narodowy interes głęboko gdzieś, lecz w propagandzie jedna prześciga się z drugą by wykazać swoje jedyne prawo do tzw. patriotyzmu.

Obywatele stali się zakładnikami jednej lub drugiej strony,  na PRAWDĘ nie ma tu żadnego miejsca – są dwie ścierające się propagandy. Propagandy zwalczają się wszelkimi środkami, zwłaszcza fałszerstwem, kłamstwem i naciąganiem faktów.

Na użytek  jednej jak i drugiej manipulującej  strony potrzebna jest od czasu do czasu jakaś “obiektywna” odskocznia zbudowana z twierdzeń “pozornie prawdziwych” (dla pozorowania obiektywnej prawdy), twierdzeń mających zamanifestować obiektywizm danego medium, twierdzeń  z którymi każdy obywatel (czytelnik, widz) powinien się zgodzić, a może nawet się z nimi zidentyfikować. Poszukiwany jest więc gorączkowo tzw “kozioł ofiarny” albo “chłopiec, do bicia”. Na przykładzie twierdzeń (oczywiście a priori, bez żadnego dowodu) o tymże koźle ofiarnym, jedna i druga strona dowodzi swojego “obiektywizmu” i “potwierdza” przed widownią, iż posługuje się “obiektywną prawdą”.

Dla jednej i drugiej strony wygodnym chłopcem do bicia jest obecnie Rodzimowierstwo (masoneria, okultyści,  stainerowcy, teozofowie, antropozofowie, a nawet Zieloni – np. ekstremiści z Greenpeace, atakujący platformy czy pociągi z odpadami atomowymi itp), inne religie jak islam czy buddyzm i oczywiście szeroko rozumiane środowiska nacjonalistyczne. Dawniej rolę tę pełnili Żydzi, ale obecnie atakowanie nacji jest niepoprawne politycznie. Za to poprawne politycznie jest atakowanie mniejszości religijnych i nacjonalistów – Jak widać!

Dlatego na temat rodzimowierstwa i Wiary Przyrody (a także wymienionych tu przy okazji innych opcji religijnych) – nigdzie, w żadnych mediach w Polsce – ale to literalnie nigdzie (poza Internetem) nie możecie przeczytać naprawdę nic głębokiego, sensownego, przedstawiającego tę Wiarę w sposób po prostu bezstronny i bez krzywego zwierciadła.

Publikacje błąkają się pomiędzy jawnymi bezsensownymi napaściami (jak niedawny artykuł Tekielego w Codziennej, gdzie przyjmując tak zwany punkt widzenia “głęboko wierzących – czytaj: irracjonalnych fundamentalistów katolickich” przedstawia się zmarłego nota bene, a więc nie mogącego się bronić,  Emfazego Stefańskiego, jako wcielenie szatana), do ideologicznych oskarżeń o krzewienie nacjonalizmu i wręcz faszyzmu. Są też ataki formułowane przy okazji. Tak jest np. “przy okazji”   ataku kato-ateistyczego, w Gazecie Wyborczej z 10-11 grudnia 2011, w artykule o “pogańskości” relikwii z krwi papieża i strzępków jego prześcieradła. Tam autorka – Katarzyna Wiśniewska, imputując katolikom pogańskość czczenia relikwii z ciała świętego i z przedmiotów doń należących, imputuje też przy okazji, że to poganie byli na tyle głupi i prymitywni, że czcili przedmioty.

Podobne bzdury, właśnie na temat pogan i tego że czcili przedmioty, albo że dosłownie traktowali swoją wiarę np. wierzenia w łączność z przodkami – propaguje ateistyczna Wikipedia. To tam napisano, że obawiano się wylewać pomyje za okno w Noc Dziadów, aby nie oblać przodków, którzy przyszli pod dom. Naprawdę nie mogę wyjść z podziwu nad tym bezczelnym tekstem, przedstawiającym Wiarę Przyrodzoną w krzywym zwierciadle poglądów kato-ateistycznych, jako kretyński zabobon! Tekst ten sprokurował w Wikipedii, podobno rodzimowierca z RKP, niejaki Stoigniew.

Efekt tej ciągnącej się 20 lat sytuacji jest taki, że na temat wróżb  i rytuałów pogańskich przyjętych w chrześcijaństwie polskim, słowiańskim (np. prawosławnym) i w ogóle w obrządku światowym przez chrześcijan, trzeba by było – podchodząc poważnie do tematu – napisać dziesięciotomowe dzieło odkłamujące, czyli pierwszą poważną książkę – bo takiej po prostu nie ma. Chcąc dojść do jakiegokolwiek ładu trzeba by odkłamywać krok po kroku każde pisane w Polsce na ten temat zdanie.

Pani Katarzyna z Wyborczej nie wie, nie rozumie,  co to symbol! A może celowo manipuluje wiedzą piekąc dwie pieczenie przy jednym ogniu? To ostatnie jest najbardziej prawdopodobne, bo ludzi inteligentnych w GW nie brakuje, co najwyżej są zaślepieni swoim odchyleniem ideologicznym, ale inteligencji bym im nie odmawiał.

Pani Katarzyno – Poganie nigdy nie modlili się do Bałwana (żadnego – także śniegowego) i nie składali ofiar czczonemu przez siebie drzewu czy to dębowi czy bukowi, nigdy nie łączyli się ze swoimi Przodkami przy pomocy czarów i nie zasięgali wiedzy o przyszłości z wróżb materialnych (jak stąpanie konia po dzidach) ani bezpośrednio w Zaświatach (jak przy laniu wosku, czy w Dziady).

Drzewo zawsze było tylko symbolem Boga na Ziemi, słup czyli bałwan był zawsze tylko wystruganym kawałem drzewa, drzewa-reprezentanta danej siły, roślinnego symbolu bóstwa (figurkę Peruna strugano z dębu, a Pani Niebieskiej – Dażbogi, znanej katolikom jako Maryja, z lipy). Drzewo zawsze jest tylko symbolem boga, tak jak jest symbolem krzyż u katolików, a gwiazda Dawida u Żydów. Pani Katarzyno katolicy naprawdę nie modlą się do kawałka drewna! Pani Katarzyno, niech pani poważnie nie bierze powtarzanych przez Kazimierza Moszyńskiego za średniowiecznymi mnichami bajek, że poganin, chłop-prostak, wiejski głuptak wierzył, że kołtun na jego głowie ma boską moc, a wsadzenie chorego psychicznie Janka do gorącego pieca wypędzi z niego duszę muzykanta.  To pisywali katoliccy księża, kato-pisarze i kato-naukowcy.  Poganin chłoszcząc posąg nie bił boga zaklętego w kawałku drewna, lecz czynił praktykę symboliczną podobną do wypijania wina zamiast krwi z obrzędowego kielicha. Przecież chyba pani czytała na studiach, że już w neolicie zmarłych grzebano z masą symboli. Chyba nie uważa pani że Grecy, czy Egipcjanie czy Fenicjanie uważali, że trzymaną w ustach monetą płaci się NAPRAWDĘ JAKIEMUŚ PRZEWOŹNIKOWI za przejazd na drugi brzeg?! A może pani na studiach nie czytała, tylko na studia “chodziła”?

Wreszcie ostatnia uwaga – na temat tzw. “obiektywizmu opracowań naukowych” tematu Wiary Przyrody i w ogóle tematu religii. Nauka uprawia własną ideologię, jest to ideologia przesiąknięta ateizmem, bo nauka musi mieć charakter materialistyczny, aby jakiekolwiek głoszone przez siebie twierdzenia zweryfikować i uczynić je “prawdą naukową”. Ateiści nie mogą napisać nic rozsądnego na temat TEIZMU – zawsze będzie to skażone wdrukowanym w ich światopogląd ateizmem. Ateiści – jako w nic pozamaterialnego nie wierzący nie wiedzą co to jest wiara. Ateiści, którzy uwielbiają się też przedstawiać jako jedyni monopoliści racjonalizmu (choć to irracjonalne stwierdzenie!) nie powinni w ogóle pisać o religii, chyba że na swój wewnętrzny użytek małego materialistycznego światka. W Polsce ateizm bywa dodatkowo podszyty ukrytą mentalną postawą katolicką. To właśnie zjawisko i tę postawę nazywam kato-ateizmem. Czy słowo “uniwersytet” ma coś wspólnego z pojęciem “uniwersalny”, albo “uniwersum” – jak myślicie?
Tylko my sami możemy to dla siebie zrobić – napisać coś sensownego i głębokiego o Rodzimej Wierze. Ktoś powiedziałby – Kurczę, olbrzymi wstęp ale czy na temat?! O co tu chodzi, o religię?!

Nie tylko o religię – oczywiście, prawda i zgoda.  Chodzi o zakłamaną mentalność, o zakłamaną świadomość, chodzi o fałszywą perspektywę, o złamane poczucie odrębności kulturowej i społecznej, chodzi o podporządkowanie mentalne  Polaków obcym ośrodkom, które mają bardziej za swoje w swoim narzuconym “niewolnym” (tak niewolniczym – od sclave – niewolnik, bo niewolnik sclave, jako pojęcie rzeczywiście pojawia się wraz  z niewolną mentalnością podległości chrześcijaństwu i z chrześcijańską misją zniewolenia) wyobrażeniu o tym co wartościowe , kulturalne, ważne w hierarchii, godne obrony, warte poświęcenia, godne kontynuacji i pamięci, warte podkreślenia, pokazania i wreszcie dania tego innym.  Niewolnicza mentalność współczesnych Polaków jest efektem upadku ich państwa i 200 lat kolonializmu, wyjątkowo bezwzględnego w formach i bezwstydnego. Nie mniej okrutnego niż w krajach Afryki, Ameryki Południowej. Tak samo jak wszędzie nie rozwijano tutaj szkolnictwa, uczono Polaków roli posługiwacza, prostego rzemiechy – łatacza pańskich butów, dawcy – za półdarmo – rolnych  produktów. W szkołach zabraniano mówić po polsku, zabraniano pisać i czytać po polsku, wskazywano,  że ten co mówi po polsku to śmieć – ten co mówi na co dzień po francusku, po niemiecku, kto ma obyczaj francuski, niemiecki, kto głosi to co głosi nauka niemiecka albo od biedy rosyjska zgermanizowana od czasów Piotra I, starannie goli policzki, kto rozumie ewangelię w kościele i mszę wygłaszane niezmiennie od wieków po łacinie – ten tylko jest człowiekiem nowoczesnym i kulturalnym – wręcz cywilizowanym.

Bez świadomości w jakim miejscu żyjemy i bez konkluzji z jakim stanem mentalnym własnego społeczeństwa mamy do czynienia nie odbudujemy właściwego ethnosu i nie doprowadzimy do faktycznego wyzwolenia – wyzwolenia umysłowego, kulturalnego, wyzwolenia z niewoli wzorców narzucanych przez KK od 1000 lat (co prawda mało skutecznie o czym zaraz powiemy) i od 200 lat przez obce i wrogie Polsce siły zaborców. Do upadku państwa polskiego doprowadzili oczywiście Polacy, ale KK odegrał tutaj zdecydowanie swoją rolę. W pierwszym rzędzie jednak odegrał ją nie niewoląc czyli sclavizując lud , ale narzucając swoją ideologię elitom i poprzez nie narzucając takich władców, którymi sterowano łatwo z Rzymu. To ich niewłaściwe decyzje konsultowane skwapliwie od samego początku z doradcami watykańskimi doprowadziły do upadku.

Wyobraźmy sobie tylko dwie, z opiewanych dzisiaj jako dziejowe i kluczowe dla Europy, decyzji Polski.

Co by było gdyby przed okresem Smuty w Rosji i w jej czasie królowie Polscy zechcieli zrozumieć, że interesem narodu czy też państwa polskiego którym zarządzają nie jest katolicyzowanie Rusi i Księstwa Moskiewskiego, a ich asymilacja do Rzeczypospolitej i utworzenie polsko-litewsko-ruskiego Trójprzymierza, czyli Rzeczypospolitej Trojga Narodów, z pozostawieniem swobody religijnej obywateli – wszystkich obywateli. Taki kolos jak RTN – III Rzeczpospolita stałby się najpotężniejszym po Chinach organizmem państwowym na świecie. Nie było wszak Ameryki i jej Zjednoczonych Stanów! Ale zaślepieni religijną nienawiścią władcy doprowadzili do bratobójczych religijnych wojen na Rusi, powstania Chmielnickiego, Powstania Bojarów i usunięcia Polaków z Kremla, a potem dalszego ciągu wojen zamiast symbiozy między Moskwą i Polską. Ta wojna toczy się przecież do dzisiaj poprzez zaszłości wynikłe z tamtego błędu. Dlatego powiedziałem i napisałem , że obie opcje mają mnóstwo polskiej krwi na rękach – ta rzekomo patriotyczna, kato-narodowa, która jest kompletnie już ślepa ideologicznie, wysługująca się nieustannie od wieków Watykanowi,  także.

Drugi przykład – co by było gdyby III Rzeczpospolita podzieliła z Turkami nędzną, słabą, zdegenerowaną prawdziwie “po chrześcijańsku” Europę Zachodnią zamiast jej bronić?! Polacy rządzili by w Berlinie, Paryżu, Wiedniu i Londynie, a Turcy w Rzymie i Madrycie. To Polska byłaby centrum rewolucji technologiczno-naukowej, a język polski byłby dzisiaj obowiązującym na świecie – bo pamiętajmy że podboje kolonialne dopiero się zaczynały. A może świat w ogóle uniknąłby dzięki takiemu rozwojowi wydarzeń kolonializmu – bo terenu do zagospodarowania w Rosji jeszcze dzisiaj nie brakuje. Może byłaby ona innym terytorium – nie pustką osadniczą.

Tak na uboczu i bardziej rozrywkowo – nie byłoby 11 września w USA i ataku Al Kaidy gdyby istniała tolerancja religijna, bo nie byłoby też rocznicy 11 września – Klęski Turków pod Wiedniem.

Jeszcze w Polsce lat 20-stych XX wieku wielu osobom (Stachniukowi, Szukalskiemu i kręgom z nimi związanym) wydawało się, że na etnosie słowiańskim i polskim, na ludowej kulturze własnej i innych Słowian oraz wziętych stamtąd wzorcach – tak jak przez okres niewoli czynili to artyści polscy (Mickiewicz, Słowacki, Wyspiański, niezliczone rzesze malarzy, bardziej poślednich twórców  i dzięki tysiącom twórców ludowych) zdołają odbudować model kultury wewnętrznej i ethnos nawiązujący do stylu  sarmackiego i szlacheckiego, który miał miejsce u szczytu potęgi polskiej aż do upadku Państwa polskiego, a był tworem własnym, z własną zakorzenioną głęboko pamięcią pochodzenia – pochodzenia – odsarmackiego. To się wtedy udało tylko po części, był już wiek XX. Elita jednak szła ślepo – jak to neokolonialna “elita” za modami i trendami i hasłami i poglądami wygłaszanymi z Berlina, Wiednia i Paryża.  Teraz jest podobnie. Tylko Rosjanie próbują uczynić to co Polacy próbowali uczynić z początkiem XX wieku – odbudować się na bazie słowiańskości i słowiańskiego ruchu kulturalnego, na odrębności a nie naśladownictwie zwycięzców. 

Mówmy, piszmy, analizujmy, przede wszystkim odkłamujmy przeszłość, wskazujmy prawdziwe powody upadku Rzeczpospolitej – wyzutej z różnorodności religijnej, z wypędzonymi Braćmi Polskimi – których myśl natchnęła i konstytucję amerykańską i ethos amerykańskiego kapitalizmu i współpracy różnorodnych religii i nacji. Oni to wymyślili tutaj w Rzeczpospolitej i dali to światu, ale kontrreformacja nie pozwoliła im tego dać Rzeczpospolitej – oni również mogli jeszcze odwrócić bieg naszej Ojczyzny ku upadkowi – gdyby nie Watykan i jego doradcy królewscy!!!

Mówmy, dyskutujmy i piszmy. Tytaniczna praca przed nami. Napiszmy dla nas samych i dla naszych dzieci POLSKĄ historię Polski, bo jak na razie najlepszą analityczną Historię  Polski napisał Anglik, Norman Davis – który reprezentuje tam przekłamania typowe jednak dla germańskiej i chrześcijańskiej, a nie dla sarmato-pogańskiej, polskiej = słowiańskiej myśli politycznej.

[Dlaczego polski = słowiański napiszę niebawem w artykule poświęconym nowemu XXI wiecznemu pojęciu i koncepcji narodu - jest ona odległa, choć może nie tak bardzo jak się pozornie wydaje - od XX wiecznego pojmowania narodu. Tutaj stwierdźmy tylko na potrzeby zrozumienia owej tezy, że Polska do 1791 roku, a i potem pod zaborami, obejmowała swoją tradycją i świadomością dziejów Polaków od Syberii i Kamczatki, poprzez Kazachstan i Ural, poprzez Moskwę i Odessę, poprzez Tbilisi, Pragę, Wiedeń i Paryż do Stambułu i Sofii. Ten artykuł może już w styczniu jako związany  z nowym rokiem, bo to Lekcja 6 - Narodziny i Naród].

Piszmy też o naszej wierze , o chrystianizacji, jej roli w zniewoleniu Polaków, o chrześcijaństwie współczesnym – jakie ono jest – zakłamane, dwulicowe, nietolerancyjne, agresywne, bezczelne.

Pisząc to wszystko i analizując na nowo dzieje pamiętajmy  jednak i pilnujmy się, by nie walczyć z katolikami, nie walczyć z ich wiarą. My nie zwalczamy niczyjej wiary. Walczymy o odkłamanie naszej własnej wiary przyrodzonej, rodzimej, Wiary Przyrody. Oczywiście kiedy katolicy nas atakują to należy im odpowiadać – odpowiadać w dwójnasób – zgodnie z zasadą Sistanu. Nie ma nic gorszego niż uległość i milczenie – pokazują to dobitnie dzieje Nadłabia, które w milczeniu znosiło ciosy aż do całkowitej germanizacji i nieistnienia. Ktoś kto nas atakuje jest przeciwnikiem, a nie przyjacielem. Pamiętajmy też o merytoryczności sporu. Osobiste wycieczki, ataki personalne, inwektywy, obraźliwe uwagi – zostawmy to komuchom i postkomuchom – to ich esbecka specjalność, mentalne skrzywienie wielopokoleniowe, wrodzona skłonność do siania nienawiści.

Przede wszystkim – najważniejszym aktem dla wyzwolenia się z neokolonializmu jest uświadomienie społeczeństwu stopnia samozakłamania jakiemu się poddało, dwulicowości i obłudy systemu, który nim rządzi, jego zewnętrznych, obcych zakorzenień.

Dla wyjścia z neokolonializmu i w ogóle dla jakiejkolwiek próby ustanowienia prawdziwej wolności obywatelskiej w Polsce, ważne jest obnażać kłamstwo na każdym kroku i zwalczać dwulicowe postawy – także te religijne.

Konformiści Katolicy, którzy chodzą do kościoła dwa razy do roku w Wigilię i Wielkanoc (a nawet i 10x na rok), uprawiając w kościołach i następnie w domach pogańskie obrzędy, wróżby, rytuały, obstawiając się pogańskimi symbolami  i talizmanami, przyjmują postawę nieskończenie szkodliwą i powinni tego procederu jak najszybciej zaprzestać. Albo niech staną się prawdziwymi chrześcijanami wyrzekając się wszelkiej pogańskości ze swych praktyk, albo niech staną przed lustrem i powiedzą wprost -do siebie – Tak , jestem poganinem i kocham to, chcę taki/taka właśnie być.

Zakłamanie jest jak rak, obłuda i dwulicowość jest cechą sclave – niewolnika a nie SLAVE – twórcy Słowa i Prawdy. Ta dwulicowość i obłuda jest kłamstwem i od dzieciństwa uczy kłamać i tolerować kłamstwo, a nawet uczy cenić umiejętne kłamstwo, dające profity . To nie ma nic wspólnego z ethosem szlachectwa przedrozbiorowego gdzie honor i ojczyzna, a więc prawda i odwaga były bezcenne, a kłamstwo zasługiwało na absolutną pogardę, jako nierycerskie. Pośród tych haseł szlacheckich był też Bóg – i niech pozostanie, ale taki Bóg jaki istniał i obowiązywał przed rozbiorami w Rzeczypospolitej: katolicki, kalwiński, protestancki, ariański, gruziński, żydowski, tatarski, kozacki – greko-prawosławny, bogomilski, masoński, teozoficzny i antropozoficzny, a wreszcie i chłopski (sieljański, jak mówią Rosjanie – czyli słowiano-pogański, jazyczeski, wedaistyczny). Ten ostatni,  znany jest jeszcze jako żywy pośród ludu, z opisów Moszyńskiego, Kolberga a przede wszystkim z opisów rosyjskich – tego musimy odtworzyć, bo najbardziej ucierpiał, został zdewastowany w XX wieku, a nie w 966, ani za czasów poganina Jagiełły-Jogaiłły, ani tym bardziej w czasach Huny wcale nie mongolsko-tureckiego, lecz słowiańskiego Atylli-Hatiłły!  Na szczęście pozostało jeszcze wśród nas wielu którym chce się odtwarzać rycerskie i szlacheckie ideały, ethnos i wielu którzy chcą odtworzyć rodzimą wiarę i rodzimą kulturę. To jest podstawa odrodzenia kulturalnego i duchowego Polski. Bez tego neokolonializm uprawiany w mediach, w nauce polskiej, w rozrywce i na każdym kroku w obyczajach i stosunkach społecznych – się nie skończy.

Uświadomiwszy sobie stan zakłamania panujący w mediach, na uczelniach, w opracowaniach “naukowych”, wróćmy do sprawy wróżb i obrzędów  chrześcijańskich i ich powiązania z pogaństwem. Prawie wszystko w tych rytuałach i praktykach chrześcijan (katolików, prawosławnych, protestantów i innych)  jest czystym pogaństwem, poczynając od przywłaszczonego znaku krzyża a kończąc na modlitwie porannej i wieczornej, znanej powszechnie jako paciorek , “odklepywany” rytmicznie przez indoktrynowane religijnie od urodzenia dziatki.

Dlaczego? Bo wierzenia chrześcijańskie poza tym, że opierają się o potężną część starej praktyki pogańskiej, dołączały systematycznie przez wieki coraz to nowe rytuały do starych, przejmując je od lokalnego pogaństwa w podbijanych krajach.

Czytaj dalej :

Pogańska magia , rytuały, znaki , symbole oraz wróżbiarstwo i amulety a chrześcijaństwo - szkic do tematu :

http://bialczynski.wordpress.com/2011/12/16/wrozby-magia-i-rytualy-poganskie-w-chrzescijanstwie-szkic-do-tematu/


Viewing all articles
Browse latest Browse all 33

Trending Articles


TRX Antek AVT - 2310 ver 2,0


Автовишка HAULOTTE HA 16 SPX


POTANIACZ


Zrób Sam - rocznik 1985 [PDF] [PL]


Maxgear opinie


BMW E61 2.5d błąd 43E2 - klapa gasząca a DPF


Eveline ➤ Matowe pomadki Velvet Matt Lipstick 500, 506, 5007


Auta / Cars (2006) PLDUB.BRRip.480p.XviD.AC3-LTN / DUBBING PL


Peugeot 508 problem z elektroniką


AŚ Jelenia Góra